Ken Stern żył i pracował w liberalnej bańce przez większość swojego życia, dorastając w demokratycznej rodzinie i żeniąc się z demokratyczną pracownicą. Jako młody człowiek pracował przy kampanii Clintona/Gore’a i spędził dziesięć lat jako dyrektor generalny NPR. I wtedy Ken postanowił wydostać się ze swojej liberalnej bańki. Zaczął oglądać Fox News i czytać Breitbarta. Chodził na spotkania Tea Party, wyścigi NASCAR i pokazy broni. I odkrył, że właściwie zgadza się z wieloma rzeczami, które słyszy. Napisał książkę „Republikanin taki jak ja”, która spotkała się z przewidywalną krytyką, z obu stron.
Anne Strainchamps: Powiedz mi, dlaczego uważasz, że media głównego nurtu – w tym NPR – utknęły w liberalnej bańce.
Ken Stern: Słuchaj, byłem w NPR przez prawie dekadę. Mam ogromny szacunek dla ludzi z newsroomu NPR oraz z The New York Times i The Washington Post. Są świetnymi dziennikarzami, ale mają też podobne poglądy i pochodzą z podobnej puli. Myślę, że istnieje ryzyko grupowego myślenia i nie ma zbyt wielu powiązań z innymi częściami Ameryki.
AS: Jak konkretnie widzisz to liberalne uprzedzenie w wiadomościach?
KS: W kategoriach, które historie są relacjonowane i co prowadzi w wieczornych wiadomościach, a co zostaje pominięte. Nie nazwałabym tego stronniczością, ale raczej brakiem kontaktu z kwestiami, które niepokoją innych ludzi w całym kraju. Ta książka powstała dzięki temu, że przez rok podróżowałem po Czerwonej Ameryce i rozmawiałem z ludźmi. Często chcieli oni rozmawiać o mediach, a kiedy to robili, byli niemal jednolicie wściekli. Czuli się traktowani protekcjonalnie. Czuli się pominięci. Mówili, że ich problemy nie są problemami mediów – a to było przed Donaldem Trumpem.
AS: Chcę zapytać o krytykę, którą otrzymałeś od społeczności radia publicznego – w tym szeroko rozpowszechniony fragment autorstwa reportera z North Country Public Radio, który oskarżył cię, między innymi, o turystykę kulturową. Co o tym sądzisz?
KS: Napisałem odpowiedź na ten artykuł, ponieważ uważam, że jest to ważna kwestia, która nie powinna być traktowana osobiście. Reputacja mediów jest obecnie na poziomie około 35% – na równi z poparciem dla Donalda Trumpa, jeśli chcesz porównać. Powodów jest wiele, od ogólnej niechęci do instytucji po fałszywe ataki na „fake news”. Ale media muszą również spojrzeć do wewnątrz i ocenić swoją rolę jako arbitra wiadomości. Kiedy pracowałem w NPR, dużo mówiliśmy o włączeniu i różnorodności, a ja zwykłem podkreślać, że nigdy nie będziemy poruszać kwestii rasowych, używając wyłącznie białych mężczyzn. Bez względu na to, jak dobrzy są i jak oddani swojemu rzemiosłu, z natury rzeczy nie mają pełnego oglądu spraw. Myślę, że tak samo jest z polityką. To jest czas wielkiej politycznej nienawiści i musimy być tak inkluzywni i różnorodni w rozmowie, jak tylko możemy.
AS: Prezydent Trump często narzeka na niesprawiedliwe traktowanie przez prasę. Czy zgadza się Pan z nim? Czy był traktowany niesprawiedliwie?
KS: Wypłucz mi usta mydłem, jeśli powiem, że Trump ma rację, ale … ok, powiem dwie rzeczy. Jedna jest taka, że on to uwielbia. Zarówno prezydent, jak i prasa korzystają z ich niezgody. „Upadający New York Times”, jak go nazywa, ma się świetnie, bo Trump news napędza czytelnictwo. A kiedy narzeka na fake newsy, sygnalizuje swojej bazie: „hej, jestem po waszej stronie”. Istnieje więc między nimi prawdziwa zbieżność interesów. Czy uważam, że prasa jest wobec niego nieuczciwa? Wie pan, tuż przed wyborami przeanalizowałem jedno wydanie „The Washington Post” – nie do końca naukowo – i znalazłem 21 artykułów o Trumpie, wszędzie poza działem kulinarnym. I wszystkie były negatywne. Myślę, że prasa nabrała nawyku myślenia, że jeśli coś pochodzi od Trumpa, to musi być złe. A to denerwuje wielu ludzi, którzy pokładają nadzieję w Trumpie, ponieważ jest to wypowiedź o nich i ich wartościach.
AS: Myślę, że właśnie powiedziałeś „tak”, media są niesprawiedliwe wobec Trumpa.
KS: Nie sądzę, żeby to była odpowiedź „tak” lub „nie”, ale tak, myślę, że w mediach panuje poczucie, że Trump jest zagrożeniem i to wpływa na to, jak o nim piszą. Na przykład, każdy normalny republikanin – jeśli mogę użyć takiego sformułowania – wszedłby i zacząłby cofać regulacje EPA. Ale ponieważ media postrzegają to jako sprawę Trumpa, jest to relacjonowane jako coś niezwykłego i niebezpiecznego, a nie jako rutynowa różnica zdań między prawicą a lewicą na temat odpowiedniego zakresu regulacji rządowych.
AS: Czy na tych wszystkich pokazach broni, wyścigach NASCAR i w barach w Ohio, w których bywałeś, sprawy kiedykolwiek się zaogniły? Czy ktoś się kiedyś na ciebie wściekł?
KS: Nie. Nigdy. To jest właśnie interesująca rzecz. Wspomniałeś o turystyce kulturalnej, a ja właściwie martwiłem się o to bardzo. Oto ja, ten liberał z Waszyngtonu, skaczący na spadochronie. Ale przestałem się martwić, bo ludzie byli tak chętni do rozmowy. Nie wszyscy, ale zdecydowana większość. Kiedy spotykasz się twarzą w twarz, życie jest o wiele inne niż w mediach społecznościowych. Dlatego w przeszłości, kiedy byliśmy bardziej zintegrowani politycznie, zdarzały się spory – i w demokracji powinny się zdarzać – ale nie było w nich wiele gniewu. Nie tak, jak to jest dzisiaj.