Przez Felipe Solis
Przez wiele wieków przed przybyciem Hiszpanów, rdzenni mieszkańcy terytorium Meksyku okazywali głębokie oddanie i szacunek dla Słońca: najpotężniejsza gwiazda kosmosu miała znaczący wpływ na organizację społeczną ówczesnych ludzi.
Jednym z najprostszych i najwcześniejszych rytuałów adoracji Słońca był, według ekspertów, rytuał prymitywnych myśliwych, którzy ofiarowywali mu pierwsze kawałki mięsa wydarte ze zwierząt, które z wielkim wysiłkiem udało im się schwytać.
Później, wraz z rozwojem rolnictwa, a następnie rozwojem cywilizacji mezoamerykańskich, ciepło słońca i jego cześć splotły się z kultem deszczu i wody.
Ziemia, wroga w czasie pory suchej, stawała się żyzna i urodzajna dzięki deszczom i słońcu. Dlatego w równonocach organizowano wielkie ceremonie: aby uczcić te zmiany we wszechświecie.
Pod koniec Okresu Klasycznego (między 900 a 1200 rokiem n.e.), kulty Słońca nabrały bardziej specyficznego wyrazu. Naukowcy uważają, że jego rozwój odpowiada rosnącej przewadze wojowników w tych społeczeństwach. Dlatego też ceremonie i rytuały solarne nabierały coraz bardziej militarystycznego charakteru, związanego z podbojami i ekspansją państw wojowników, które stopniowo zaczęły dominować na całym terytorium Mezoameryki.
PODRÓŻ SŁOŃCA
Dla Meksykanów lub Azteków, których cywilizacja rozkwitała między XIV a XVI wiekiem na Centralnym Płaskowyżu Meksykańskim, wszechświat był bytem żywym, w ruchu, którego centrum stanowiło Słońce, źródło energii życiowej symbolizowanej przez światło, ciepło, krew. Aby zapewnić przetrwanie kosmosu, Słońce musiało być utrzymywane przy życiu i w ciągłym ruchu na niebie. Wojna stała się środkiem, za pomocą którego pozyskiwano boskie pożywienie: krew i serca wrogów zdobyte w walce przekształcano w źródło życia.
Dzienny ruch Słońca, zwany Tonatiuh w języku náhuatl lub azteckim, miał cztery dostrzegalne etapy. Wschodziło ono o świcie na wschodzie i było wtedy czczone jako piękne dziecko o imieniu Piltzintecuhtli lub Yellowface. Podczas swej wędrówki po niebie, od wczesnych godzin porannych do pełnej ekspresji w południe, był związany z Xiutecuhtli, „Panem Turkusu”, ponieważ w tych godzinach jego światło pozwalało niebu nabrać pięknego niebieskiego odcienia, podobnego do tego półszlachetnego kamienia.
Wczesnym popołudniem Słońce rozpoczęło swój zjazd, w podróży, która zaprowadziła je na zachód do Krainy Kobiet, Cihuatlampa, gdzie po walce z nocnymi widmami i swoimi astralnymi wrogami zapadło się w dziurę. Podczas tej bitwy gwiazda straciła mnóstwo krwi, która zabarwiła zachód słońca na intensywną czerwień. Wtedy była również przedstawiana jako zstępujący orzeł, stąd znaczenie imienia Cuauhtémoc, „orzeł, który spada”. pochodzi.
Kiedy nadeszła noc, Słońce rozpoczęło swoją podróż wewnątrz ziemi i jak gdyby było odbiciem w obsydianowym lustrze, nabrało czarnego koloru, który kontrastował z czerwienią i żółcią dnia. Był to czas przygotowania do jego odrodzenia następnego ranka wraz z pierwszym promieniem słonecznego światła.
SŁOŃCE TRIUMFUJĄCE
Król gwiazd, wielki wojownik, został wcielony według Azteków w Huitzilopochtli, jedno z czterech bóstw stworzenia i ich boga opiekuna. To właśnie Huitzilopochtli prowadził tych ludzi podczas ich długiej pielgrzymki z mitycznego Aztlán do Meksyku-Tenochtitlan, Ziemi Obiecanej, gdzie powstała stolica ich imperium.
Huitzilpochtli był triumfującym słońcem wojny astralnej. Zademonstrował swoją wielką moc, kiedy pokonał swoją siostrę i wroga Coyolxauhqui, Księżycowego Wojownika, którego zdekapitował i rozerwał na strzępy, i zmusił jego siostry Gwiazdy, lub Centzon Huiznahua (Niezliczone z Północy) do ucieczki. Dzięki temu światło dzienne, którego blask zwiastuje promienie słoneczne, mogło wreszcie wysłać swój promienny kolor na powierzchnię ziemi, ogłaszając codzienne narodziny gwiazdy.
Ta słoneczna moc była demonstrowana każdego miesiąca wraz ze słabnięciem księżyca, a od czasu do czasu wraz z zaćmieniami księżyca. Te niezwykłe wydarzenia dowodziły spełnienia mitologicznej opowieści o narodzinach Huitzilopochtli.
SOLAR ART
W okresie postklasycznym – od 1200 r. n.e. do przybycia Hiszpanów w XVI wieku – wszystkie plemiona mezoamerykańskie, a zwłaszcza wielkie imperia, miały w centrum swoich miast wspaniałe piramidy poświęcone kultowi solarnemu. Tam składano ofiary z ludzi, z których wydobywano serce ofiary, aby symbolicznie nakarmić bogów solarnych i przebłagać płodność ziemi oraz ciągłość życia. Obrzędy te zbiegały się w czasie z rozwojem wypraw podbojowych i odbywały się zazwyczaj w porze suchej, aby zapewnić dobre zbiory.
Archeolodzy przebadali różne przedstawienia, w których można docenić symbole i wizerunki bóstw, jak również różne ołtarze ku czci słońca i rytuałów ofiarnych. Do najwcześniejszych, a tym samym najbardziej interesujących, należą te z południowego regionu Gwatemali, uważane za współczesne Majom, a konkretnie te z Santa Lucía Cotzumaluapa. Stellae, która dziś znajduje się w Muzeum Etnograficznym w Berlinie, w Niemczech, przedstawia bóstwo jako wysoko postawioną osobę, która wyłania się z promienistego dysku i przyjmuje ofiary składane przez wojowników i graczy w piłkę.
Wierzenia symbolizujące ogień, a także imponujący dysk, niestety fragmentaryczny, z ludzką czaszką ukazującą język i otoczony dekoracją z plisowanego papieru, zostały znalezione w świętym mieście Teotihuacán podczas eksploracji prowadzonych na frontowej fasadzie Piramidy Słońca. Element ten został nazwany Dyskiem Martwego Słońca, ponieważ jest związany z faktem, że wejście, lub fasada, tej piramidy i jej świątyni, są zwrócone na zachód, w kierunku regionu, w którym słońce umiera i rozpoczyna swoją nocną podróż przez wnętrze Ziemi.
Najbardziej niezwykłe przedstawienia żywiołu słonecznego należą do kultury azteckiej. Nie dziwi to w przypadku ludu, który wywyższał Huitzilopochtli jako swoje główne bóstwo i dlatego tworzył wspaniałe wizerunki potęgi słońca. Najpełniejszym tego przykładem jest Kamień Słońca, znany jako Kalendarz Azteków, który uznawany jest za niedokończony monument, którego ostatecznym przeznaczeniem byłaby platforma do składania ofiar gladiatorskich.
Utworzyłby on cylinder, którego górna część posiadałaby wyrzeźbiony wizerunek dysku słonecznego oraz, na boku, militarne podboje tych ludzi. Tak jak to można zobaczyć w kamieniu z Tizoc i w Cuauhxicalli cesarza Moctezumy Ilhuicamina, znanym jako kamień z Ex-Arzobispado.
W tych trzech zabytkach znajdujemy powtórzony obraz dysku słonecznego utworzonego przez cztery promienie, które wyglądają jak litera „A”, z końcami świętych szpilek używanych do składania ofiar i autopoświęcenia pojawiającymi się w przestrzeniach między liniami. W ten sposób Słońce przekształca się w boskie zacatapoyolli, które wygląda jak deifikowana kula siana, z wbitymi w nią kolcami służącymi do pozyskiwania krwi. W ten sposób cztery promienie padałyby naprzemiennie na dysk z czterema końcówkami. ozdobiony piórami orła – ptaka słonecznego – i szlachetnymi kamieniami jadeitowymi lub chalchihuitami.
W swoich wewnętrznych kręgach, Kamień Słoneczny posiada również opaskę z dwudziestoma znakami rodzimego kalendarza. Wraz z symbolem ollin lub ruchu – utworzonym przez cztery małe kwadraty z czterema słońcami, które pojawiły się przed piątym stworzeniem, czyli obecną erą – przedstawia on w uroczystym obrazie wizualnym udział słońca w tworzeniu wszechświata. Zgodnie z legendą, kosmos powstał i został zniszczony cztery razy przed czasami Azteków, i oczywiście, codzienny ruch Słońca systematycznie produkował upływ czasu. Misją ludzi było więc stworzenie systemu liczenia, co z pewnością zostało zrealizowane w fantastycznych mezoamerykańskich kalendarzach.
Teocalli Świętej Wojny, która w swoim czasie stanowiła część projektu, funkcji, i dekoracji pałacu azteckiego cesarza Moctezumy Xocoyotzina, ma jako główny element swojej fasady – ponieważ jest to portret wyidealizowanego modelu tubylczej świątyni – boga słońca, z przedstawieniem ollin, ruchu, w jego centrum. Po jego lewej i prawej stronie – z naszej perspektywy jako widzów – znajduje się postać Huitzilopochtli, jeden z niewielu zachowanych wizerunków tego bóstwa opiekuńczego. Pojawia się on tam jako wybitny wojownik, młody mężczyzna o zaciętej twarzy, ubrany w przebranie kolibra, z kołkami ofiarnymi w dłoni, a w miejscu jednej ze stóp ma głowę Xiuhcóatla, Węża Ognistego, który oprócz tego, że był jego bronią, odpowiadał również za prowadzenie Króla Słońca po niebie.
Ale nie ma monumentalnych rzeźb ani Tonatiuh, ani Huitzilopochtli -ponieważ wiadomo, że figura bóstwa, które przewodniczyło głównej świątyni w Meksyku-Tenochtitlan, była wykonywana corocznie z nasion amarantusa z dodatkiem ludzkiej krwi i miodu, w Muzeum Etnograficznym w Basil, w Szwajcarii, znajduje się piękny obraz w małym formacie, który przedstawia Boga Słońca siedzącego na swoim tronie i niosącego na plecach ostentacyjny okrągły ornament z piór, który ma również reprezentację ollin w centrum.
Wojownicy odpowiedzialni za pojmanie więźniów, którzy mieli być ofiarowani bóstwu solarnemu, byli przebrani za orły, również reprezentację Boga Słońca, i to oni byli bohaterami i idolami młodzieży. Do końca istnienia cywilizacji wszyscy mieszkańcy Meksyku-Tenochtitlan odczuwali niewspółmierną dumę i ogromną chęć oddania się na służbę Huitzilopochtli, triumfującemu Słońcu.
To on dał im życie, on był głównym powodem ich istnienia. Ofiarowując swoje życie, aby wraz z przelaną krwią, widmo ciemności zostało oddalone, a moc Słońca potwierdzona: nie było większej misji, nie było lepszego przeznaczenia dla prawdziwego mężczyzny.
Autor: Felipe Solis, ekspert w dziedzinie historii i archeologii, dyrektor Narodowego Muzeum Antropologii i Historii.