Jednego z ostatnich poranków Kevin Richardson przytulił lwa, a następnie odwrócił się, aby sprawdzić coś w swoim telefonie. Lew, 400-funtowy samiec z łapami wielkości talerzy obiadowych, oparł się o ramię Richardsona i wpatrywał się wspaniale w środkową przestrzeń. Lwica wylegiwała się kilka stóp dalej. Ziewnęła i rozciągnęła swoje długie, płowe ciało, klepiąc leniwie Richardsona po udzie. Nie odrywając wzroku od ekranu telefonu, Richardson zignorował ją. Samiec lwa, teraz po zakończeniu chwili kontemplacji, zaczął gryźć głowę Richardsona.
Z tej historii
Jeśli byłeś obecny podczas tej sceny, rozwijającej się na trawiastej równinie w północno-wschodnim zakątku Afryki Południowej, to właśnie wtedy doceniłbyś wytrzymałość ogrodzenia bezpieczeństwa, które stało między tobą a parą lwów. Mimo to możesz zrobić krok do tyłu, gdy jedno ze zwierząt odwróci się od Richardsona i przez chwilę spojrzy na Ciebie. Wtedy, zauważając, po której stronie płotu był Richardson, mógłbyś zrozumieć, dlaczego tak wielu ludzi obstawia zakłady o to, kiedy zostanie zjedzony żywcem.
**********
Richardson został nazwany „zaklinaczem lwów” przez brytyjską gazetę w 2007 roku i nazwa ta przylgnęła do niego. Prawdopodobnie nie ma nikogo na świecie, kto miałby bardziej uznane relacje z dzikimi kotami. Najpopularniejszy film na YouTube, na którym Richardson bawi się ze swoimi lwami, został obejrzany ponad 25 milionów razy i skomentowany ponad 11 000 razy. Zakres reakcji jest epicki, od podziwu, przez szacunek, po zazdrość i zdumienie: „Jeśli umrze, umrze w swoim własnym niebie, robiąc to, co kocha”, „Ten facet spędza czas z lwami, jakby były królikami” i wiele wersji „Chciałbym robić to, co on.”
Po raz pierwszy zobaczyłem jeden z filmów Richardsona, byłem oczarowany. W końcu każde włókno naszej istoty mówi nam, żeby nie zadawać się z tak niebezpiecznymi zwierzętami jak lwy. Kiedy ktoś sprzeciwia się temu instynktowi, przykuwa naszą uwagę niczym linoskoczek bez siatki. Zastanawiałem się, jak Richardsonowi się to udało, ale równie mocno zastanawiałem się, dlaczego. Czy był on śmiałkiem z wyższym progiem strachu i niebezpieczeństwa niż większość ludzi? Mogłoby to tłumaczyć, gdyby wpadał i wypadał z jaskini lwa, wykonując wersję sprawdzenia, jak długo można trzymać rękę w płomieniu. Ale jest jasne, że lwy Richardsona nie planują go zjeść, a jego spotkania nie są desperackimi próbami bycia o krok przed ich pazurami. Przytulają się do niego, leniwie jak domowe koty. Drzemią z nim w kupie. Nie są oswojone – to jedyna osoba, którą tolerują pokojowo. Wydaje się, że po prostu zaakceptowały go w jakiś sposób, jakby był dziwnym, pozbawionym futra, człekokształtnym lwem.
To, jak współdziałamy ze zwierzętami, od wieków zaprząta uwagę filozofów, poetów i przyrodników. Ze swoim równoległym i niepoznawalnym życiem, zwierzęta oferują nam relacje, które istnieją w sferze ciszy i tajemnicy, różne od tych, które mamy z innymi przedstawicielami naszego gatunku. Relacja z udomowionymi zwierzętami jest znana każdemu z nas, ale każdy, kto potrafi nawiązać taką relację z dzikimi zwierzętami, wydaje się wyjątkowy, a może nawet trochę szalony. Kilka lat temu przeczytałem książkę pisarza J. Allena Boone’a, w której opisał on swój związek z różnymi stworzeniami, w tym ze skunksem i psem aktorem Strongheartem. Boone był szczególnie dumny z przyjaźni, jaką nawiązał z muchą domową, którą nazwał Freddie. Kiedy tylko Boone chciał spędzić czas z Freddiem, „musiał tylko wysłać mentalne wezwanie” i Freddie się pojawiał. Mężczyzna i jego mucha wykonywali razem prace domowe i słuchali radia. Podobnie jak lwy Richardsona, Freddie nie był oswojony – miał wyłączność na związek z Boone’em. W rzeczywistości, kiedy znajomy Boone’a nalegał na spotkanie z Freddiem, aby mógł doświadczyć tego związku, mucha zdawała się dąsać i odmawiała dotknięcia.
Przyjaźń z muchą domową, choć wydaje się szalona, nasuwa pytanie, co to znaczy, kiedy nawiązujemy więzi między gatunkami. Czy jest w tym coś poza niesamowitym faktem, że udało się tego dokonać? Czy jest to zwykłe dziwactwo, spektakl, który okazuje się nie oznaczać nic szczególnego ani ważnego, gdy nowość przeminie? Czy narusza coś fundamentalnego – poczucie, że dzikie stworzenia powinny nas zjeść, użądlić lub przynajmniej unikać, a nie przytulać się do nas – czy też jest cenne, ponieważ przypomina nam o ciągłości z żywymi stworzeniami, o której łatwo zapomnieć?
**********
Z powodu jego wielkiej naturalności w obcowaniu z dziką przyrodą, można by się spodziewać, że Richardson dorastał w buszu, ale on jest produktem przedmieść Johannesburga z chodnikami i latarniami ulicznymi, a nie nawet powiewem dżungli. Po raz pierwszy zobaczył lwa podczas wycieczki do zoo w Johannesburgu w pierwszej klasie. (Był pod wrażeniem, ale pamięta też, że wydawało mu się dziwne, że król dżungli żyje w tak skromnych warunkach). Mimo to odnalazł swoją drogę do zwierząt. Był typem dzieciaka, który trzymał żaby w kieszeniach i małe ptaszki w pudełkach po butach, i zaczytywał się w książkach takich jak Memories of a Game Ranger, Harry Wolhuter’s account of 44 years as a ranger in Kruger National Park.
Richardson był zbuntowanym młodzieńcem, poszukiwaczem piekła. Ma teraz 40 lat, jest żonaty i jest ojcem dwójki małych dzieci, ale wciąż łatwo wyobrazić go sobie jako radosnego nastolatka, który rozkręcał samochody i wychylał kolejne piwa. W tym okresie zwierzęta zostały zepchnięte na margines jego życia, a on powrócił do nich w nieoczekiwany sposób. W szkole średniej spotykał się z dziewczyną, której rodzice zabierali go na rodzinne wycieczki do parków narodowych i rezerwatów, co na nowo rozbudziło jego pasję do dzikiej przyrody. Ojciec dziewczyny był południowoafrykańskim mistrzem karate i zachęcił Richardsona do zajęcia się fitnessem. Richardson podszedł do tego tak entuzjastycznie, że kiedy nie został przyjęty do szkoły weterynaryjnej, postanowił zamiast tego zdobyć dyplom z fizjologii i anatomii. Po studiach, pracując na siłowni jako trener, zaprzyjaźnił się z klientem o nazwisku Rodney Fuhr, który zbił fortunę na handlu detalicznym. Podobnie jak Richardson, był on miłośnikiem zwierząt. W 1998 roku Fuhr kupił wyblakłą atrakcję turystyczną o nazwie Lion Park i namówił Richardsona, by ją zobaczył. Richardson mówi, że niewiele wiedział o lwach w tamtym czasie, a jego pierwsza wycieczka do parku była objawieniem. „Spotkałem dwa siedmiomiesięczne młode, Tau i Napoleona” – opowiada. „Byłem zahipnotyzowany i przerażony, ale przede wszystkim miałem naprawdę głębokie doświadczenie. Odwiedzałem te młode każdego dnia przez następne osiem miesięcy.”
**********
Gdy odwiedzasz Richardsona w Dinokeng Game Reserve, gdzie obecnie znajduje się sanktuarium dzikich zwierząt, które nosi jego imię, masz niewielką nadzieję na nieprzerwany sen. Lwy budzą się wcześnie, a ich ryki dudnią i grzmią w powietrzu, gdy niebo jest jeszcze czarne od nocy.
Richardson też budzi się wcześnie. Jest ciemnowłosy i jasnooki, ma przystojny, potargany wygląd aktora z reklamy golenia po goleniu. Jego energia jest imponująca. Kiedy nie biega z lwami, lubi jeździć na motocyklach i latać małymi samolotami. Jako pierwszy przyznaje się do ostrego apetytu na adrenalinę i skłonności do ekstremalnych czynów. Jest również zdolny do wielkiej czułości, pieszczot i słodkich rozmów ze swoimi lwami. Pierwszego ranka w rezerwacie Richardson popędził mnie na spotkanie z dwoma jego ulubionymi lwami, Meg i Ami, które zna od czasu, gdy były młodymi w Lion Park. „Taka ładna, ładna, ładna dziewczynka” – mruknął do Ami i przez chwilę było to jak słuchanie małego chłopca szepczącego do kotka.
Gdy Lion Park został otwarty po raz pierwszy w 1966 roku, był rewolucyjny. W przeciwieństwie do ogrodów zoologicznych z tamtej epoki, z ich małymi, gołymi wybiegami, Lion Park pozwolił odwiedzającym przejechać przez posiadłość, w której dzikie zwierzęta błąkały się luzem. Szeroki wachlarz zwierząt afrykańskich równin, w tym żyrafy, nosorożce, słonie, hipopotamy, gnu i różne koty, kiedyś kwitły w okolicy, ale park znajduje się na obrzeżach Johannesburga, ogromnego obszaru miejskiego, a w poprzednim stuleciu większość ziemi w regionie została zagospodarowana pod budownictwo mieszkaniowe i przemysł. Reszta została podzielona na rancza dla bydła, a ogrodzenia i rolnicy wypędzili duże zwierzęta łowne. Lwy, w szczególności, były dawno temu.
Kiedy cieszył się najszerszy globalny zasięg prawie każdy ssak lądowy, lwy teraz żyją tylko w Afryce Subsaharyjskiej (istnieje również resztki populacji w Indiach). W ciągu ostatnich 50 lat, liczba dzikich lwów w Afryce spadła o co najmniej dwie trzecie, z 100.000 lub więcej w latach 60-tych (niektóre szacunki są tak wysokie, jak 400.000) do być może 32.000 dzisiaj. Oprócz tygrysów amurskich, lwy są największymi kotami na ziemi i polują na duże ofiary, więc lwi ekosystem potrzebuje otwartego terytorium, które jest coraz rzadsze. Jako drapieżniki wierzchołkowe, lwy nie mają własnych drapieżników. Częściowo przyczyną ich zniknięcia jest to, że zostały zabite przez rolników, gdy zapuściły się na ziemię ranczerską, ale przede wszystkim zostały wyciśnięte z istnienia, ponieważ zniknęły otwarte przestrzenie. W większej części Afryki jest o wiele więcej lwów w niewoli niż na wolności. Lion Park musiał być zaopatrzony w zwierzęta; jego duma Panthera leo to emerytowane lwy cyrkowe, które prawdopodobnie nigdy nie widziały naturalnego środowiska w swoim życiu.
Najpopularniejszą funkcją w Lion Park nie była jazda safari; był to Cub World, gdzie odwiedzający mogli trzymać i pieścić lwie młode. I nikt nie mógł się temu oprzeć. W przeciwieństwie do wielu innych zwierząt, które mogłyby nas łatwo zabić – aligatorów, powiedzmy, lub jadowitych węży – lwy są przepiękne, mają miękkie twarze, wąskie nosy i okrągłe, dziecinne uszy. Jako młode są na tyle łagodne, że każdy może się do nich przytulić. Kiedy młode są już zbyt duże i silne, aby je trzymać, w wieku około 6 miesięcy, często przechodzą na „lwi spacer”, gdzie za dodatkową opłatą zwiedzający mogą spacerować obok nich na otwartej przestrzeni. W wieku 2 lat lwy są już jednak zbyt niebezpieczne na takie interakcje. Kilka z nich może zostać wprowadzonych do „dzikiego” stada w parku, ale prosta matematyka mówi sama za siebie: Bardzo szybko, jest więcej dorosłych lwów niż jest miejsca w parku.
Richardson stał się obsesją młodych lwów i spędził tyle czasu, ile mógł w Cub World. Odkrył, że ma talent do nawiązywania z nimi relacji, który był inny i głębszy niż to, co mieli pozostali odwiedzający i personel; zwierzęta zdawały się reagować na jego pewność siebie i chęć do ryczenia i wycie jego wersji lwiego języka. Lwy są najbardziej towarzyskimi z wielkich kotów, żyją w grupach i współpracują przy polowaniach, są niezwykle wrażliwe na dotyk i uwagę. Richardson bawił się z młodymi tak, jakby był innym lwem, truchtając, siłując się i przytulając. Często był gryziony, uderzany pazurami i przewracany, ale czuł, że zwierzęta go akceptują. Ta relacja podtrzymywała go na duchu. „Czuję się tak samotny, że najszczęśliwszy jestem ze zwierzętami” – mówi. Najbardziej przywiązał się do Tau i Napoleona, a także do Meg i Ami. Zaczął spędzać w parku tak dużo czasu, że Fuhr dał mu pracę.
Na początku Richardson nie myślał o tym, co stało się z lwami, które wyrosły z pieszczot i spacerów. Mówi, że pamięta niejasne wzmianki o farmie, gdzie żyły nadwyżki lwów, ale przyznaje, że pozwolił, by naiwność i świadome zaprzeczenie powstrzymały go od głębszego zastanowienia. Jedna rzecz jest pewna: Żadne ze zwierząt Cub World – ani żadne młode z podobnych farm dla zwierząt domowych pojawiających się w RPA – nie zostało z powodzeniem wprowadzone na wolność. Ponieważ były traktowane od urodzenia, nie były zdolne do samodzielnego życia. Nawet gdyby były, nie było gdzie ich wypuścić. Dzikie lwy w RPA są zamknięte w parkach narodowych, gdzie są monitorowane i zarządzane, aby zapewnić im wystarczający zasięg i zdobycz. Każdy park ma tyle lwów, ile jest w stanie pomieścić. Nie ma wolnego miejsca, a to przedstawia sprzeczną z intuicją propozycję: że skuteczna ochrona lwów zależy nie od zwiększenia populacji lwów, ale od uznania, że jest ona już prawdopodobnie zbyt duża dla kurczących się siedlisk, które mogą ją utrzymać. Lwy nie są w niedoborze; przestrzeń dla nich do życia na wolności, jednak, jest.
Niektóre z nadwyżki zwierząt z zakładów dla zwierząt domowych kończą w ogrodach zoologicznych i cyrkach; inne są wysyłane do Azji, gdzie ich kości są wykorzystywane w medycynie ludowej. Wiele z nich jest sprzedawanych do jednego z około 180 zarejestrowanych hodowców lwów w Afryce Południowej, gdzie są one wykorzystywane do produkcji więcej młodych. Hodowla młodych jest dochodowym biznesem, ale istnieje ciągłe zapotrzebowanie na nowe młode, ponieważ każde z nich może być używane tylko przez kilka miesięcy. Według krytyków, hodowcy usuwają noworodki od matek wkrótce po urodzeniu, aby samice mogły być natychmiast ponownie hodowane, zamiast czekać, aż przejdą przez okres karmienia i odsadzenia. Z około 6000 lwów w niewoli w RPA, większość żyje w gospodarstwach hodowlanych, przechodząc ciążę w kółko.
Reszta dodatkowych lwów kończy jako trofea w komercyjnych polowaniach, w których są trzymane w ogrodzonym obszarze, więc nie mają szans na ucieczkę; czasami są uspokojone, aby były łatwiejszymi celami. Te „puszkowe” polowania kosztują do 40.000 dolarów za „upolowanie” samca lwa i około 8.000 dolarów za samicę. Praktyka ta jest wielkim biznesem w Afryce Południowej, gdzie przynosi prawie sto milionów dolarów rocznie. Rocznie w RPA zabija się do 1000 lwów w puszkowych polowaniach. Myśliwi pochodzą z całego świata, ale większość z nich jest ze Stanów Zjednoczonych. W e-mailu Fuhr przyznał, że młode wychowane w Lion Park w przeszłości kończyły jako trofea w polowaniach z puszkami. Wyraził żal i powiedział, że ustanowił ścisłą nową politykę, aby „zapewnić najlepsze, że jest to możliwe, że żadne lwy nie kończą się na operacjach myśliwskich.”
**********
Jednego dnia Richardson przybył do Lion Park i odkrył, że Meg i Ami zniknęły. Kierownik parku powiedział mu, że zostały one sprzedane na farmę hodowlaną. Po tym jak Richardson zrobił zamieszanie, Fuhr w końcu zgodził się zorganizować ich powrót. Richardson popędził, by je odzyskać z farmy, która, jak mówi, była zdumiewającym widokiem – ogromnym morzem lwic w zatłoczonych korytarzach. To był moment, w którym Richardson zaczął się zastanawiać: Zdał sobie sprawę, że nie ma kontroli nad losem zwierząt, do których był tak przywiązany. Pieszczoty zwierząt stanowiły zachętę finansową do hodowli lwów w niewoli, czego efektem były na wpół oswojone młode, które nie miały nigdzie sensownej przyszłości. Był częścią cyklu, który skazał na zagładę nieskończoną liczbę zwierząt. Ale, jak mówi, „egoistycznie, chciałem zachować mój związek z moimi lwami.”
Dzięki specjalnemu programowi telewizyjnemu przedstawiającemu go w jednym z jego lwich uścisków, Richardson zaczął przyciągać międzynarodową uwagę. Był teraz w sytuacji nie do obrony, celebrował wspaniałość lwów, ale robił to demonstrując niezwykłą łatwość z nimi, coś, co wydawało się gloryfikować możliwość ich oswojenia. I robił to, pracując w ośrodku, który przyczyniał się do ich utowarowienia. Jednocześnie czuł się bezpośrednio odpowiedzialny za 32 lwy, 15 hien i cztery czarne lamparty i nie miał dla nich miejsca, do którego mogłyby się udać. „W 2005 roku Fuhr rozpoczął pracę nad filmem White Lion, opowiadającym o lwie wyrzutku, który musi stawić czoła trudnej sytuacji na afrykańskich równinach. Richardson, który był współproducentem filmu i zarządzał aktorami, wymienił swoje honorarium na połowę udziałów w jego menażerii. Za zgodą Fuhra przeniósł je z Lion Park na pobliską farmę. Z czasem jednak jego relacje z Fuhrem zaczęły się psuć i Richardson w końcu odszedł z pracy w Lion Parku. Postrzegał to jako szansę na odkrycie siebie na nowo. Choć stał się sławny dzięki swojej umiejętności oswajania lwów, chciał pracować na rzecz utrzymania dzikich zwierząt. Richardson jest świadomy tych sprzeczności. Jego wyjaśnienie jest takie, że jego lwy są wyjątkowe, ukształtowane przez wyjątkowe okoliczności, w których zostały wychowane. Nie powinny być wzorem dla przyszłych interakcji lwów z ludźmi.
„Gdybym nie wykorzystał mojego związku z lwami do poprawy sytuacji wszystkich lwów, byłoby to po prostu samolubne” – mówi Richardson. „Ale moja 'celebrytka', moja zdolność do interakcji z lwami, oznaczała, że mam większy wpływ na ochronę lwów”. Wierzy, że pomagając ludziom docenić zwierzęta – nawet jeśli jest to w formie fantazjowania o przytuleniu jednego – ostatecznie zmotywuje ich do sprzeciwienia się polowaniom i wsparcia ochrony.
Kilka lat temu Richardson poznał Geralda Howella, który wraz z rodziną posiadał farmę przylegającą do Dinokeng Game Reserve, największego rezerwatu dzikiej przyrody w rejonie Johannesburga. Howellowie i wielu okolicznych rolników rozebrało płoty oddzielające ich posiadłości od parku, skutecznie dodając ogromne połacie ziemi do liczącego 46 000 akrów rezerwatu. Teraz Howellsowie prowadzą obóz safari dla odwiedzających Dinokeng. Howell zaoferował Richardsonowi część swojej farmy dla swoich zwierząt. Po zbudowaniu schronień i wybiegów na farmie Howellów dla swoich lwów, hien i lampartów, Richardson przeniósł je do miejsca, które, jak ma nadzieję, będzie ich stałym domem.
**********
W tygodniu, w którym złożyłem wizytę, w prognozie był deszcz, a każdego ranka chmury spływały w dół, nabrzmiałe i szare, ale wciąż była to wystarczająco ładna pogoda, by zabrać lwa na spacer. Zwierzęta w Richardson żyją w prostych, przestronnych zagrodach. Nie mogą się swobodnie poruszać, ponieważ nie mogą mieszać się z populacją dzikich lwów w Dinokeng, ale Richardson stara się to zrekompensować, często wyprowadzając je na spacer po parku i pozwalając im się wyszaleć pod jego nadzorem. „W pewnym sensie jestem gloryfikowanym więźniem” – mówi. „Ale staram się zapewnić im najlepszą jakość życia, jaką mogą mieć”. Po pobudce wywołanej rykiem lwa, Richardson i ja opuściliśmy obóz safari i pojechaliśmy przez pokryte rumoszem równiny Dinokeng, pełne żółtej trawy i drzew akacjowych oraz czarnych, bulgoczących wzgórz termitów. Wierzby wyrwane z krzewów przez żerujące słonie były ułożone w stosy jak patyki do pickupów obok drogi. W oddali unosiła się żyrafa, z głową na wysokości koron drzew.
Tego dnia przyszła kolej na spacer Gabby i Bobcata, i gdy tylko zobaczyli podjeżdżającą ciężarówkę Richardsona, stłoczyli się przy ogrodzeniu, dysząc i dysząc. Wydawało się, że promieniują ciepłem; powietrze pulsowało pikantnym zapachem ich potu. „Witaj, mój chłopcze” – powiedział Richardson, potargał grzywę Bobcata. Bobcat zignorował go, mrugając głęboko, przesuwając się tylko na tyle, by Richardson mógł usiąść. Gabby, która jest pobudliwa i łobuzerska, rzuciła się na Richardsona, owijając swoje masywne przednie nogi wokół jego ramion. „Oof”, powiedział Richardson, odzyskując równowagę. „OK, tak, witaj, witaj moja dziewczyno.” Tussled z nią przez chwilę i popchnął ją w dół. Następnie sprawdził aplikację w swoim telefonie, aby zobaczyć, gdzie osiem dzikich lwów z Dinokeng zgromadziło się tego ranka. Każde z dzikich lwów nosi obrożę radiową, która przekazuje jego położenie; lwy pojawiają się na mapie jako małe czerwone kropki. Lwy, pomimo ich społecznej natury, są bezwzględnie terytorialne, a walki pomiędzy rywalizującymi stadami są jedną z głównych przyczyn śmierci. „Zdecydowanie nie chcemy natknąć się na dzikie lwy, kiedy wyprowadzamy tych ludzi na spacer” – powiedział Richardson. „W przeciwnym razie, to byłaby kurtyna. Po ustaleniu naszego kursu Richardson załadował Gabby i Bobcata do przyczepy i ruszyliśmy do parku, ciężarówka trzeszczała i klekotała w koleinach na drodze. Perliczki, ich błękitne głowy bobbing, strutted w maniakalnych kręgów przed nami, a rodzina guźców scampered przez, bucking i piski. Na polanie zatrzymaliśmy się, Richardson wysiadł i otworzył przyczepę. Lwy zeskoczyły na dół, lądując bezgłośnie, a potem odbiegły. Stado kaczek wodnych pasących się w pobliskich zaroślach zwróciło na siebie uwagę, błyskając białymi kuprami. Zamarły, wpatrując się mocno, z księżycową twarzą i czujnością. Od czasu do czasu lwy Richardsona łapały zdobycz podczas swoich spacerów, ale przeważnie prześladują, a potem tracą zainteresowanie i wracają do niego. Częściej prześladują opony na ciężarówce, co najwyraźniej jest dobrą zabawą, jeśli chcesz ugryźć coś miękkiego.
Zapytałem, dlaczego lwy nie odlatują, gdy tylko znajdą się w parku. „Prawdopodobnie dlatego, że wiedzą, gdzie dostają jedzenie, i po prostu z przyzwyczajenia” – powiedział Richardson. Potem uśmiechnął się i dodał: „Chciałbym myśleć, że to również dlatego, że mnie kochają”. Patrzyliśmy, jak Gabby zbliża się do kaczki wodnej, a potem rzuca się do ucieczki. Stado rozproszyło się, a ona zawróciła i skierowała się z powrotem w stronę Richardsona. Rzuciła się na niego, 330 muskularnych funtów na pełnej prędkości, i mimo że widziałem, jak to robi wiele razy, oglądałem wszystkie filmy, na których widać go w wielu takich energicznych spotkaniach, i słyszałem, jak wyjaśnia, że ufa lwom, a one ufają jemu, moje serce drgnęło i przez ułamek sekundy czysta nielogiczność człowieka i lwa w ciepłym uścisku kołatała się w mojej głowie. Richardson przez chwilę tulił Gabby, mówiąc: „To moja dziewczynka, to moja dziewczynka.” Potem zrzucił ją na ziemię i próbował skierować jej uwagę na Bobcata, który ocierał się plecami o drzewo akacji w pobliżu. „Gabby, idź naprzód”, powiedział, szturchając ją. „Idź, idź, moja dziewczynko, idź!”
Skierowała się z powrotem do Bobcata, a dwójka z nich kłusowała w dół ścieżki, z dala od nas, małe ptaki wybuchające z zarośli, gdy przechodzili obok. Poruszały się szybko, pewnie, i przez chwilę wyglądało to tak, jakby były same, panując nad krajobrazem. Było to piękne złudzenie, ponieważ nawet gdyby porzuciły swój związek z Richardsonem i uciekły, wkrótce dotarłyby do ogrodzonego obwodu parku i ich podróż dobiegła końca. I te ograniczenia nie są obecne tylko tutaj, w Dinokeng: wszystkie obszary dzikiej przyrody w RPA, jak wiele w całej Afryce, są ogrodzone, a wszystkie zwierzęta w nich żyjące są w pewnym stopniu zarządzane – ich wędrówka jest ograniczona, a ich liczba monitorowana. Ręka ludzkości spoczywa mocno na nawet najdalszych zakątkach najodleglejszego buszu. Skończyło się na zapośredniczeniu niemal każdego aspektu świata przyrody, zamazując pojęcie tego, co bycie prawdziwie dzikim może już naprawdę oznaczać.
Deszcz zaczął kapać z ciemniejącego nieba i zerwał się lekki wiatr, rozrzucając kawałki zarośli i liści. Richardson sprawdził swój zegarek, a potem krzyknął do lwów. Zawróciły, rzuciły się na opony ciężarówki, a potem wskoczyły do przyczepy i ruszyły do domu. Kiedy były już zamknięte, Richardson podał mi smakołyk, którym miałem nakarmić Gabby. Trzymałem rękę płasko przy prętach przyczepy, a ona nabierała mięso językiem. Po przełknięciu wlepiła we mnie jedno złote oko, zmierzyła mnie wzrokiem, a potem powoli się odwróciła.
**********
Richardson chciałby się zestarzeć. Wyobraża sobie świat, w którym w ogóle nie mieszamy się do dzikich zwierząt, nie tworzymy już odmieńców, które nie są ani dzikie, ani oswojone, nie pasują do żadnego kontekstu. W takim świecie lwy miałyby wystarczająco dużo przestrzeni, by być wolne, a miejsca takie jak jego sanktuarium nie byłyby potrzebne. Mówi, że gdyby natychmiast zaprzestano głaskania zwierząt i polowań z puszek, oddałby wszystkie swoje lwy. Ma na myśli to, że jest to sposób na zilustrowanie jego zaangażowania w zniesienie tych praktyk, a nie rzeczywista możliwość, ponieważ nie ma szans na to, by w najbliższym czasie zaprzestano polowań na młode i puszkowane zwierzęta, a w rzeczywistości jego lwy będą od niego zależne do końca życia. Wszystkie znają go, odkąd skończyły kilka miesięcy. Ale teraz większość z nich jest w średnim lub starszym wieku, od 5 do 17 lat. Kilka z nich, w tym Napoleon, pierwszy lew, który oczarował go w Cub World, zmarło. Odkąd nie ma planów nabycia młodych lwów, chociaż, w pewnym momencie wszystkie one odejdą.
Czasami, mimo najsilniejszych intencji, plany się zmieniają. Kilka miesięcy temu Richardson został skontaktowany przez organizację ratowania lwów, która przejęła dwa niedożywione lwie młode z parku rozrywki w Hiszpanii i miała nadzieję, że zapewni im dom. Początkowo odmówił, ale potem ustąpił, częściowo dlatego, że wiedział, że młode nigdy nie będą całkowicie zdrowe i trudno będzie im znaleźć inne miejsce. Jest dumny z tego, jak dobrze rozwijają się od czasu przybycia do Dinokeng, a kiedy później tego samego dnia zatrzymaliśmy się przy ich żłobku, było jasne, jak bardzo lubi być blisko nich. Obserwowanie go z lwami jest dziwnym i cudownym rodzajem magicznej sztuczki – nie wierzysz własnym oczom i nie jesteś nawet pewien, co widzisz, ale ekscytujesz się samym widokiem i możliwościami, jakie się z nim wiążą. Młode, George i Yame, rzuciły się na ziemię, chwytając się butów Richardsona i gryząc jego sznurówki. „Po nich to już wszystko” – powiedział, kręcąc głową. „Za dwadzieścia lat innych lwów już nie będzie, a George i Yame będą starzy. Ja będę miał 60 lat.” Zaczął się śmiać. „Nie chcę, żeby lwy na mnie skakały, kiedy będę miał 60 lat!” Pochylił się i podrapał George’a po brzuchu, a potem powiedział: „Myślę, że przeszedłem długą drogę. Nie muszę przytulać każdego lwa, którego zobaczę.”