Articles

Connect. Odkryj. Share.

Posted on
Keep New Times Free
Wspieram

  • Local
  • Community
  • Journalism
  • .

  • logo

Wspieraj niezależny głos Phoenix i pomóż utrzymać przyszłość New Times za darmo.

Najwyraźniej sezon rankingów miast to rzecz, i to w pełnym rozkwicie. Nie mniej niż tuzin takich list klasyfikujących miasta według ich livability opublikowało tego lata, każdy bardziej dalekosiężny i niepraktyczny niż ostatni.

Najnowszy z nich, 50 Worst American Cities to Live In, zawiera jedno miasto Arizona: Tucson, które pojawia się w pobliżu środka listy na 28 miejscu.

(Życie w Tucson nie jest coraz lepsze: W zeszłym roku miasto pojawiło się na 37 miejscu w tym samym badaniu).

Opublikowana w czerwcu przez 24/7 Wall St., finansowego dostawcę wiadomości i opinii z siedzibą w Delaware, który dostarcza swoje treści przez internet, lista oceniała miasta na podstawie wskaźników przestępczości, wzrostu zatrudnienia i przystępności cenowej mieszkań. Uwzględniono również w równaniu, kto jest najbardziej do dupy: odsetek mieszkańców posiadających co najmniej tytuł licencjata (w Tucson byłoby to 26,5 procent, co wydaje się niskie jak na miasto uniwersyteckie) oraz tempo wzrostu zatrudnienia (które wynosiło 2,1 procent od 2013 do 2015 roku, czyli około połowy średniej krajowej w tym czasie).

„Tucson jest jednym z jedynych miast na południowym zachodzie, które plasuje się wśród najgorszych miejsc do życia” – czytamy w raporcie, po czym wymienia się powody, dla których tak jest. Gospodarka rozwija się powoli, wskaźnik przestępczości jest tam szalony, a populacja jest przemieszczająca się, co utrudnia stworzenie silnej społeczności.

Ale listy takie jak ta mają tendencję do pomijania zarówno charakteru miast, w których się znajdują, jak i – co ważniejsze – powodów, dla których ludzie chcą w nich mieszkać.

Jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek, kto osiedlił się w Tucson po uczęszczaniu na Uniwersytet Arizony, zrobił to tylko dlatego, że nie czuł się tak naprawdę jak po powrocie do domu w Indianie. Ludzie mieszkają w miastach takich jak Tucson, ponieważ podoba im się ich bezpretensjonalny klimat, kultura (nasz 50-letni teatr stanowy ma tam swoją siedzibę, a Tucson jest także domem dla Tucson Symphony Orchestra, najstarszej w stanie organizacji zajmującej się profesjonalnymi sztukami scenicznymi), lub coś – cokolwiek! – co łagodzi niematerialną okropność przestępstw przeciwko mieniu.

I, ok, więc prawdopodobnie nikt nie przeprowadza się do Tucson, aby być bliżej symfonii, ale to prawda, że mieszkańcy małych miast, którzy nie chcą odważać się na wielkie miasto Phoenix, ale są zmęczeni zimą, przyjeżdżają do Tucson po coś innego niż wytchnienie od pogody. Kiedy już tam dotrą, mają już ugruntowaną scenę kulturalną. Czy to nie powinno się liczyć?

Nie według ankieterów, którzy układają te listy, patrząc na medianę wartości domu (w Tucson jest to $139,400) lub wskaźnik ubóstwa (25.2 procent mieszkańców Tucson jest biednych, według standardów Wall Street).

Ale problem z tymi populistycznymi sondażami polega na tym, że nie biorą one pod uwagę takich rzeczy jak chęć noszenia koszulki w styczniu czy brak konieczności odśnieżania przed wyjściem do pracy. Nie jest nieuczciwe mierzenie jakości życia w dolarach i centach lub przez to, jak bardzo dane miejsce jest lub nie jest najeżone przestępczością, ale lepsza równowaga obejmowałaby to, czy dane miasto oferuje uwielbiany skate park (Tucson oferuje) dla kolesi w średnim wieku, którzy lubią jeździć po chodnikach.

Te osoby, które przeprowadziły ten ranking nie pytają żadnego z 531,000 mieszkańców Tucson, czy zależy im na historycznej architekturze (Tucson ma więcej wciąż stojących adobes niż jakiekolwiek inne miasto na Południowym Zachodzie) lub czy populacja bezdomnych (która nie jest uwzględniona w kryteriach rankingu) niepokoi lokalnych mieszkańców. Liczą rzeczy, które, jak wskaźniki przestępczości, są ważne, ale które prawie nigdy nie mają wpływu na to, czy ktoś zgodzi się przyjąć pracę, której pragnie w mieście, które zostało zdyskredytowane na liście jakiegoś opiniotwórcy.

Jakość życia w każdym amerykańskim mieście zależy od okolicy, w której się mieszka – szczególnie na pustynnym Południowym Zachodzie, gdzie bieda i przestępczość mogą być znalezione w odległości kilku przecznic od enklaw McMansion za milion dolarów. Każdy, kto wpadł na to, gdzie się osiedlić, powinien poczekać na 24/7 Wall St., aby stworzyć listę „najlepszych dzielnic do życia, które znajdują się z dala od oznak jakichkolwiek wad”.

W międzyczasie żadna lista, która klasyfikuje Tucson jako „najgorszą”, a jednocześnie pomija okropności Eloy i Tolleson, nie może być traktowana poważnie.

Keep Phoenix New Times Free… Odkąd założyliśmy Phoenix New Times, został on zdefiniowany jako wolny, niezależny głos Phoenix i chcielibyśmy, aby tak pozostało. Oferując naszym czytelnikom bezpłatny dostęp do wyrazistych relacji z lokalnych wiadomości, żywności i kultury. Tworząc historie o wszystkim, od skandali politycznych po najgorętsze nowe zespoły, z odważnym raportowaniem, stylowym pisaniem i pracownikami, którzy zdobyli wszystko, od nagrody Stowarzyszenia Profesjonalnych Dziennikarzy Sigma Delta Chi za pisanie felietonów po Medal Caseya za Zasługi Dziennikarskie. W sytuacji, gdy lokalne dziennikarstwo jest zagrożone, a wpływy z reklam mają coraz większe znaczenie, teraz bardziej niż kiedykolwiek ważne jest, abyśmy zgromadzili poparcie dla finansowania naszego lokalnego dziennikarstwa. Możesz pomóc, uczestnicząc w naszym programie członkowskim „Wspieram”, pozwalając nam na pokrycie Phoenix bez paywalls.

  • Wiadomości kulturalne
  • Architektura i design
  • Podróż
Robrt L. Pela jest cotygodniowym współpracownikiem Phoenix New Times od 1991 roku, głównie jako krytyk kultury. Jego eseje radiowe emitowane są w National Public Radio affiliate KJZZ’s Morning Edition.
  • Kontakt:
  • Robrt L. Pela

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *