Moje dzieciństwo spędziłam na słońcu. Dorastając w Australii, moje rodzeństwo i ja rywalizowaliśmy o najlepszą opaleniznę z moim tatą – jego całe ciało lśniło od oleju kokosowego, gdy siedział na swoim leżaku plażowym, ustawionym bezpośrednio w stronę słońca. Kiedy krzyczeliśmy: „Tato, pieczesz się!”. Teraz zdaję sobie sprawę, że mieliśmy dosłownie rację.
W tamtych czasach malowaliśmy nasze twarze fluorescencyjnym cynkiem, bardziej dla efektu dramatycznego niż po to, by uchronić nas przed tym, co może być najostrzejszym słońcem na świecie. I choć czasem smarowałam kremem przeciwsłonecznym znamiona moich przyrodnich braci albo prosiłam o odrobinę kremu na plecy, nasze ciała były składane słońcu w ofierze. Nie chcieliśmy uzyskać czerwieni homara – tylko odpowiedni odcień różu, który dzięki naszej naturalnej pigmentacji zamieniłby się w idealny brąz w ciągu kilku następnych dni.
Zmieniło się to w moich wczesnych latach dwudziestych. Po roku spędzonym za granicą w Nowym Jorku, wróciłam do Sydney i spojrzałam na moich przyjaciół świeżym okiem. Nagle okazało się, że nie wyglądały po prostu na opalone, ale na… trochę zmęczone. Prawie natychmiast zaczęłam naśladować amerykańskich przyjaciół i codziennie nakładałam na twarz balsam z filtrem SPF. Kupiłam nawet kapelusz na dni plażowe. Czczenie słońca nie wydawało mi się już rozsądne – ani konieczne, ponieważ po eksperymentach z różnymi poziomami filtrów przeciwsłonecznych odkryłam, że mogę smarować się kremem z filtrem SPF 30, spędzać większość dnia na zewnątrz i wychodzić z tego bez poparzeń z naturalnie muśniętą słońcem skórą. Wydawało mi się, że znalazłam szczęśliwy, zdrowy środek. Dopóki nie zaczęło się zawstydzanie przez słońce. Pewni przyjaciele dbający o zdrowie nazwali moją opaleniznę lekkomyślną… Mój dermatolog wpędził mnie w poczucie winy podczas corocznego badania skóry. Daj spokój – czy trochę słońca nie było dla ciebie dobre, czy naprawdę nie było czegoś takiego jak zdrowy blask?
Jak podejrzewałam, większość dermatologów, z którymi rozmawiałam (w tym mój) miała jednoznaczną odpowiedź. „Absolutnie nie” – mówi Jennifer MacGregor, profesor kliniczny dermatologii na Uniwersytecie Columbia. „Każda zmiana koloru skóry, niezależnie od tego, czy jest to opalenizna czy oparzenie, jest oznaką uszkodzenia skóry”. To dlatego, że jak tylko promienie UV wnikają w skórę, produkcja pigmentu przechodzi w nadmiar, działając jako tarcza ochronna. Efekt ten jest mniej dramatyczny, jeśli nosisz krem z filtrem przeciwsłonecznym, ale nadal jest to znak, że miałeś zbyt wiele.
Promieniowanie UV powoduje mutacje DNA, które mogą prowadzić do powstania wszystkich trzech rodzajów raka skóry, w tym najbardziej śmiertelnego i coraz częściej występującego wśród dwudziestolatków: czerniaka.
Z tego powodu dermatolodzy przysięgają na codzienne stosowanie kremu SPF 30 o szerokim spektrum działania – nawet w szare dni lub gdy spędzasz większość czasu w pomieszczeniach (promienie UV przemykają przez chmury i okna). Co do ilości? „Zawsze zachęcam ludzi, aby nakładali więcej kremu niż im się wydaje, że potrzebują” – mówi Heidi Waldorf, dermatolog z Nowego Jorku. To dlatego, że większość z nas jest winna skąpej, niechlujnej aplikacji, przez co SPF 30 działa bardziej jak SPF 15. Potrzebujesz co najmniej pół łyżeczki kremu przeciwsłonecznego, aby chronić całą twarz i szklankę, czyli około uncji, na całe ciało.
I get that derms have to overcompensate for foolish behavior. Ale ja robiłam większość rzeczy dobrze: stosowałam go od stóp do głów w słoneczne dni, plus codziennie używałam kremu na dzień z SPF 30. Jestem po prostu biologicznie zaprogramowana na brąz!
Postanowiłam zasięgnąć opinii innego lekarza. Czytałam o korzyściach płynących z ekspozycji na słońce jako sposobie na podniesienie naszego naturalnego poziomu witaminy D, więc poszukałam jednego z głównych zwolenników tego obozu, Franka Lipmana, lekarza medycyny integracyjnej i funkcjonalnej oraz założyciela Eleven-Eleven Wellness Center w Nowym Jorku. (Medyczni guru, tacy jak Dr Oz, jak również fanatycy zdrowia, tacy jak Gwyneth Paltrow, popierają niektóre z jego praktyk).
„Mam problem z nazywaniem słońca problemem”, mówi dr Lipman. „W ciągu ostatnich 50 lat, społeczność medyczna demonizowała słońce w taki sam sposób, w jaki robiła to z tłuszczem i solą dekadę temu – a dziś wiemy, że pewne tłuszcze są dla ciebie dobre, a sól niekoniecznie jest zła”.
Według dr Lipmana, ekspozycja na słońce jest integralną częścią naszego zdrowia i dobrego samopoczucia, ponieważ jest to jeden z niewielu sposobów, w jaki możemy uzyskać witaminę D. (Uważa on, że nie można w pełni zaspokoić dziennego zapotrzebowania wyłącznie poprzez żywność). Często nazywana cudowną witaminą, D pomaga w utrzymaniu siły mięśni, buduje kości, ma działanie przeciwzapalne i przeciwnowotworowe (jak na ironię, biorąc pod uwagę kwestię słońce/rak skóry) oraz wzmacnia układ odpornościowy. „Niedobór D stał się jednak dużym problemem, głównie dlatego, że ludzie boją się słońca” – mówi dr Lipman. Choć istnieją suplementy, uważa on, że prawdziwy preparat jest lepszy.
To nie jest licencja na pieczenie jak chip, mówi. Doktor zaleca 15 do 30 minut (maksymalnie) ekspozycji na słońce bez ochrony (filtr przeciwsłoneczny utrudnia wchłanianie witaminy) w godzinach poza szczytem (czyli przed 10 rano lub po 16) i sugeruje stosowanie SPF na wrażliwych obszarach – twarzy, uszach, szyi i klatce piersiowej. „Dopóki masz odsłonięte ręce lub nogi, dostarczasz sobie dzienną dawkę D” – wyjaśnia dr Lipman. I zgadza się ze stanowiskiem społeczności dermatologów w kwestii stosowania filtrów przeciwsłonecznych w godzinach szczytu (czytaj: noś je!).
Oczywiście, taktyka dr Lipmana może oznaczać uzyskanie koloru z czasem. Ale według dr Lipman, tak długo, jak nie jest to oparzenie, jest to w porządku. Każdy dermatolog powie Ci co innego, ale to właśnie w ten sposób definiuje zdrowy blask.
Podczas gdy zdrowy rozsądek powinien przeważyć, poznanie swojego limitu w słońcu jest trochę jak wiedza na temat ilości wypitych drinków, zanim zrobi się nieprzyjemnie lub potencjalnie niebezpiecznie. Zasada doktora Lipmana: Osoby o jasnej karnacji powinny trzymać się 15-minutowej dawki, w razie potrzeby ograniczając ją. Natomiast wszyscy powinni nakładać krem z filtrem przeciwsłonecznym maksymalnie po 30 minutach. „Tak długo jak jesteś mądry i znasz swoje ograniczenia, światło słoneczne może być zdrowe, a nawet euforyczne,” mówi dr Lipman, ponieważ podnosi poziom hormonu szczęścia, serotoniny – która, oprócz regulacji naszego snu, pomaga kontrolować apetyt, pamięć, energię i nastawienie.
Mogę zdecydowanie ręczyć za to ostatnie. Po tegorocznej długiej nowojorskiej zimie, pojechałam z przyjaciółką do Miami. Moje ciało nie widziało ani jednego promienia słońca przez ponad pięć miesięcy – to całe życie dla rodowitego Australijczyka. Postanowiłam więc przetestować rady dr Lipmana, wylegując się na 15 minut wcześnie w ciągu dnia, zakrywając twarz filtrem SPF, ale pozwalając słońcu ogrzewać moje ciało – było mi błogo. W godzinach szczytu przeniosłam się na leżak pod zacienioną palmę, stosując się zarówno do rad dermatologów, jak i dr Lipmana. (Nie zaszkodziło mi również to, że było to bliżej baru tiki!) Kiedy nakładałam mgiełkę SPF, zdałam sobie sprawę, że znalazłam moje nowe szczęśliwe medium… i że nigdy nie czułam się zdrowsza.
Be Sun-Smart
Jak sprawić, by dobra rzecz nie stała się zagrożeniem dla zdrowia. Lauren Balsamo
– Patrz na zegar. Zawsze stosuj filtr SPF między 10.00 a 16.00 – i nakładaj go 30 minut przed wyjściem na zewnątrz (tyle czasu zajmuje wchłonięcie się substancji chemicznych). Cały dzień na dworze? Nakładaj go ponownie co dwie godziny lub zaraz po sesji pływania lub pocierania się.
– Pomyśl o swojej przeszłości. Miałeś oparzenia słoneczne jako dziecko? Jako osoba dorosła zachowaj szczególną czujność. Jesteś podwójnie zagrożony czerniakiem.
– Weź pod uwagę swój odcień skóry. Rudzielce, blondynki i jasnookie piękności są najbardziej narażone na ryzyko zachorowania na raka skóry. Chociaż rzadziej występuje on u kobiet o ciemnej karnacji, często jest diagnozowany w zaawansowanym stadium, więc trudniej go leczyć.
– Lecz się punktowo. Nakładaj dodatkowy filtr SPF na piegi lub ciemne plamy – są to oznaki uszkodzenia skóry przez słońce.
– Wykonuj coroczne badania skóry. Podczas tego bezbolesnego badania (obowiązkowego dla każdego), dermatolog sprawdzi, czy nie ma podejrzanych plam, które mogą być – lub prowadzić do – raka skóry.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany jako „Stop-Sun Shaming Me!” w sierpniowym wydaniu Cosmopolitan z 2014 roku. Kliknij tutaj, aby zasubskrybować wydanie cyfrowe!