Articles

GoodTherapy

Posted on
  • June 13, 2016
  • By Jeremy McAllister, MA, LPCI, GoodTherapy.org Topic Expert Contributor

Stające dziecko wygląda przez okno, ręce na szybie „To tak jak matka: kiedy dziecko płacze,
podnosi dziecko i trzyma je czule w ramionach.
Twój ból, twój niepokój to twoje dziecko.
Musisz się nim zaopiekować.
Musisz wrócić do siebie,
aby rozpoznać cierpienie w sobie.
Obejmij cierpienie, a doznasz ulgi.”
-Thich Nhat Hanh

W każdym z nas jest jakaś część, która tęskni za przynależnością. To jest nasze bezpieczeństwo, nasza ochrona. Oznacza, że możemy się zrelaksować, że inni są tam, aby nas trzymać, pielęgnować, chwalić i strzec, kiedy my nie możemy. To znaczy, że jesteśmy ważni.

Gdy doświadczyliśmy pojedynczego rozłączenia w relacji, na ogół dochodzimy do siebie. Kiedy staje się to schematem – kiedy ktoś, kto „powinien być tam” dla nas, znajduje sposoby, by się odłączyć lub znikać codziennie – odzyskanie czuje się nieuchwytne i nieosiągalne. Podejmujemy decyzje dotyczące własnego ja, mówiąc: „Nie jestem pożądany. Muszę być wadliwy.”

Nienasycone przywiązanie mówi: 'You’re Not Giving Me Enough'

Ci, którzy lądują po niespokojnej stronie przywiązania, często są świadomi, że szukają innych jako sposobu na uregulowanie swojego przytłoczenia. Mogą czuć się „przylegające”. Żyjąc w tym trybie, wiele osób czuje się łatwo odrzuconych lub porzuconych, wpadając w złość, gdy partnerzy nie spełniają ich oczekiwań. Będąc na straży, wyczuleni na oznaki odejścia innych, łatwo wpadają w wewnętrzną panikę, przejawiając zachowania protestacyjne w często daremnych próbach wywołania opiekuńczych reakcji. Mogą winić lub obwiniać partnerów, decydując się na kłótnie (i kontynuując je), ponieważ czują się lepiej niż bez związku w ogóle, ponieważ zaabsorbowanie nie pozwala na inny wybór.

Wielu w tym trybie rezygnuje z własnych pragnień, próbując zdobyć aprobatę partnera, przedkładając potrzeby przetrwania nad autentyczność. Prawdziwa” tożsamość ich partnera jest często mniej istotna niż fakt, że partner prezentuje się jako dostępny wystarczająco często, aby zaabsorbowany utrzymywał iluzję miłości. To może sprawić, że ich partnerzy poczują się jak jednorazowi strażnicy miejsca, podczas gdy dla osoby zatroskanej samousprawiedliwienie tworzy paradoksalny argument: „Nie włożyłbym tyle wysiłku w kogoś, kto nie był 'tym jedynym'. „

Niektórzy określają to mianem „fantasy bonding”- zakochania w idei danej osoby, często ignorując niewygodne elementy.

Wielu lękliwie przywiązanych ludzi rozpoznaje – w spokojniejszych momentach, po fakcie – że byli tak zaangażowani we własny dyskomfort i dysregulację, że nie udało im się wychwycić niewypowiedzianych emocjonalnych wskazówek od partnerów, które mogły doprowadzić do poczucia wzajemnego połączenia i intymności.

Związek lękowy z samym sobą

Czasami sama panika staje się wrogiem, a osoba lękowa rozwija strategie, aby ją ukryć lub powstrzymać, mówiąc: „Jeśli inni zobaczą tę panikę, opuszczą mnie”. Ta wiadomość sama w sobie utrwala wewnętrzny konflikt – ja przeciwko sobie, amplifikując ból, gdy wewnętrzne części polaryzują się.

Podczas gdy wielu, uwięzionych w lęku, funkcjonuje nadmiernie w obecności innych (co może być postrzegane przez innych jako wymagające), gdy są sami, mogą znaleźć zadania trudne do wykonania. Czasami, w obliczu braku ciągłego upewniania się, ich motywacja się rozpada. Mogą rozpoznać brak postrzeganej własnej tożsamości, kiedy nie są w obecności innych.

Jak znajome stają się desperacje relacyjne, mogą odkryć, że kiedy prawdziwa intymność jest oferowana, nie wiedzą, jak z nią być. Może się to nie udać. Mogą sobie wmawiać, że są po prostu znudzeni. Mogą się od niej odwracać lub ją sabotować. Przywołuje zbyt wiele wstydu, uświadamiając części siebie, których nie umieją zaspokoić.

Źródła lękowego przywiązania

Wiele teorii opisuje tworzenie lękowego przywiązania, powołując się zarówno na naturę jak i wychowanie. Jedna z nich przedstawia opiekuna jako osobę przytłoczoną emocjami dziecka. Może to być rodzic, który docenia lub kocha dziecko, a jednocześnie czuje się niezsynchronizowany, bezradny, jakby nie było sposobu, aby uspokoić dziecko. Jest to niefortunny błąd w dostrojeniu lub niedokładna empatia. Dziecko, oczywiście, dostaje więcej uwagi kiedy płacze, w ten sposób trenując je do używania napadów złości jako głównego sposobu na zwrócenie na siebie uwagi i zaspokojenie swoich potrzeb bezpieczeństwa.

Inna teoria, taka, która może działać w połączeniu z powyższą: opiekun, który nosi rany porzucenia aktywnie (nawet podświadomie) tworzy zależność w swoim dziecku, zapewniając, że dziecko będzie ich potrzebować i pozostanie z nimi. Dziecko tej strategii wychowawczej jest więc szkolone, by pozostać dzieckiem, by przyjąć zależną rolę w intymnych związkach, by zaspokoić swoje potrzeby.

Anxious Attachment w konflikcie

Tacy po lękliwej stronie przywiązania walczą w i o związek, czując, że nie są w stanie się uspokoić, dopóki inna osoba nie zaspokoi ich potrzeb zapewnienia. Prowadzi to często do długotrwałego pogorszenia relacji, ponieważ ich partnerzy uczą się dystansować, łagodzić i żywić urazę, zamiast dążyć do pozornie niekończącego się konfliktu. Takie wycofanie się partnerów może utrwalać negatywne przekonania: „Oni próbują mnie zostawić. Nie jestem kochany. Muszę zwiększyć swoje emocje, żeby uzyskać odpowiedź.”

Otwarty list od unikającego do lękliwie przywiązanego

Widzę twoją panikę. Słyszę ją w twoim oddechu, westchnieniach, licznych znakach i gestach – tych, które mają przyciągnąć moją uwagę. Czuję do ciebie urazę w tym nastroju, ponieważ oznacza to, że tracę partnera, a zyskuję dziecko. Ja staję się rodzicem. Staję się twoją „poprawką”. W twojej panice, moje istnienie nie jest już moje. Nie jestem już wolny, cały, oddzielony od ciebie. Z nikim w tobie, kto by mnie poznał, jestem uwięziona i samotna.

Twoja zależność staje się dla mnie ciężarem, który muszę dźwigać. To jak dziecko w tobie, które nie ma dokąd pójść. Czasami czuje się jak nienasycony tyran, uprawniony, domagający się, żebym się nim opiekował. Ale ono nie ma poczucia czasu i mogłabym się z nim spotykać godzinami, żywiąc do ciebie urazę w każdej minucie. I nic się nie zmieni.

Chcę być kochany, a nie potrzebny.

Część mnie również tęskni za opieką.

Terapia dla niespokojnych: Łączenie się z Ja

W chwilach konfliktu interpersonalnego wielu z nas przechodzi w młodsze stany. Odłączamy się od współczesnych zasobów, reagując nie na partnerów, lecz na rodziców. Nawet w kontaktach z dorosłymi partnerami powracamy do wyobrażeń, oczekiwań i strategii wyuczonych we wczesnym dzieciństwie. Stajemy się dzieckiem w pustym pokoju, czujemy, że jesteśmy puste, dopóki pokój znów się nie wypełni. Albo stajemy się dzieckiem bawiącym się w swoim pokoju, bezpiecznym, z dala od potrzeb i zagrożeń innych w całym domu, z nadzieją, że nikt nie podejdzie do drzwi.

Niezmiennie, w celu uzdrowienia i zmniejszenia zależności od innych, osoby z lękowym końcem spektrum będą poszukiwać sposobów na zbudowanie wewnętrznej struktury wsparcia – jakiejś części siebie, która pozostaje silna, niezawodna, niezagrożona przez intensywne emocje. Może to być określane jako „samowartościowanie” lub „wewnętrzny rodzic”

Na początku jednak naturalnie szukają innych – przyjaciół, partnerów i terapeutów – aby zapewnić to wsparcie, walidację i świadectwo. „To nie tak powinno wyglądać życie” – mogą powiedzieć. „Niektórzy mogą rozpoznać niechęć do pracy terapeutycznej, a nawet wstyd z nią związany. Mogą postrzegać samowystarczalność lub samouspokajanie jako strategię drugorzędną, stosowaną tylko wtedy, gdy nie udaje im się odnaleźć w świecie. Mogą odczuwać konflikt wewnętrzny i z terapeutą, czuć się obwiniane, a jednocześnie czuć się ofiarami w związku: „To ja czuję się tak zdruzgotany, kiedy ludzie mnie opuszczają. A jednak mówisz, że odgrywam w tym rolę.”

Inny sposób na ujęcie lękowego przywiązania

Jeśli przeformułujemy „zaabsorbowanie” jako ciągłe uczucia porzucenia wewnętrznego dziecka, zaczynamy odróżniać się od części odczuwającej ból. Jest to ważne dla współczesnego dorosłego, który czuje się porwany przez emocje. Jest to również niezmiernie ważne dla raniącego dziecka (lub starej sieci neuronowej, która przejmuje kontrolę), aby mieć współczującego wewnętrznego świadka.

Jeśli przeformułujemy „zaabsorbowanie” jako trwające uczucia porzucenia wewnętrznego dziecka, zaczynamy odróżniać się od części odczuwającej ból. Jest to ważne dla współczesnego dorosłego, który czuje się porwany przez emocje. Jest to również niezmiernie ważne dla raniącego dziecka (lub starej sieci neuronowej, która przejmuje kontrolę), aby mieć współczującego wewnętrznego świadka.

Ciężko jest przejąć własność wewnętrznego dziecka, zauważając, że sięga ono po żądania innych – naturalny następny krok, kiedy nie znajduje żadnego wewnętrznego opiekuna.

Jest wiadomość często internalizowana w dzieciństwie: niewypowiedziana wiadomość od rodzica mówiąca: „Nie mogę sobie poradzić z tym dzieckiem! Niech ktoś inny się nim zajmie.” Jest to wiadomość powtarzana wewnętrznie, gdy emocje są wysokie, gdy stary stan jest wyzwalany. Wiele osób w terapii w końcu zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nienawidzą dziecka w sobie. Przekazują tę emocjonalną część siebie innym, mówiąc do przyjaciół, rodzin i partnerów: „Nie mogę sobie poradzić z tym dzieckiem we mnie! To zbyt wiele! Ty się nim zajmij.”

Ważne jest, aby zacząć oddzielać części w ten sposób, mówić o każdej z nich w trzeciej osobie, aby stopniowo słyszeć dialog, który już się między nimi odbywa. To jest rozróżnienie i jest to niezbędny element samouspokojenia. Nie możemy być świadkami części, kiedy sami jesteśmy tą częścią. Wymaga to pewnego dystansu. Skuteczne dawanie świadectwa wymaga rozwoju wewnętrznego „innego”

Rozwój wewnętrznych części jest czymś, co większość z nas robiła już wielokrotnie w ciągu życia. Stworzyliśmy wewnętrznych strażników i stróżów – sędziów, rodziców. Są to części, które osądzają i powstrzymują nas dzisiaj.

Możemy również rozwinąć wewnętrznego świadka – takiego, który nie osądza, nie jest zagrożony żadną emocją, nie atakuje, nie odsuwa się, nie lituje się, nie analizuje, nie próbuje naprawiać. Takiego, który spotyka się z nami z empatią i współczuciem, aby być świadkiem naszych bólów i radości w sposób, w jaki zawsze pragnęliśmy, aby inni to robili.

Celowo rozwinięta część jest tak samo ważna, jak części, które rozwinęły się automatycznie w życiu. Współczucie i afirmacja, które możemy sobie dać, są tak samo prawdziwe i ważne, jak wewnętrzne nadużycia, którym już ufamy. To wszystko jest wewnętrzny dialog między częściami siebie. W terapii sprawiamy tylko, że dialog ten jest bardziej świadomy i celowy.

Pewne podejścia terapeutyczne, takie jak Hakomi i Wewnętrzne Systemy Rodzinne, pracują właśnie nad stworzeniem wewnętrznego środowiska akceptacji i jedności, ułatwiając integrację poprzez różnicowanie części.

Kilka końcowych punktów i rozważań

  • Nasze własne spostrzeżenia są mniej dokładne, kiedy ciało jest w trybie walki lub ucieczki. Łatwo popadamy w katastrofizm, kiedy jesteśmy aktywni. Praktyka mindfulness może zwiększyć świadomość poziomu aktywacji naszego ciała w chwili obecnej. Kiedy staje się on zbyt wysoki, dobrze jest zrobić sobie przerwę, odsunąć się od kłótni i połączyć się z zasobami, które pomogą naszemu ciału się uspokoić. Życie wygląda inaczej po drugiej stronie układu nerwowego.
  • Inny sposób, aby powiedzieć, czy jesteś aktywowany: Czy możesz usłyszeć czyjeś „nie” i nie brać go osobiście?
  • Ważne jest, aby zacząć rozpoznawać elementy fantazji w swoich związkach. Czy chcesz mieć równego partnera? Czy są chwile, w których naprawdę chcesz być pod opieką? Większość z nas doświadcza obu.
  • Ta walka jest wspólna. To jest ludzkie.
  • Czy rezygnujesz z własnych zainteresowań, pomysłów, ideałów i dążeń, aby utrzymać związek?
  • W porządku jest żałować fantazji.
  1. Karen, R. (1998). Stawanie się przywiązanym: Pierwsze związki i jak one kształtują naszą zdolność do miłości. Nowy Jork: Oxford University Press.
  2. Kinnison, J. (2014). Typ: Anxious-Preoccupied. Retrieved from https://jebkinnison.com/bad-boyfriends-the-book/type-anxious-preoccupied
  3. Levine, A., & Heller, R. (2010). Przywiązanie: Nowa nauka o przywiązaniu dorosłych i o tym, jak może pomóc ci znaleźć – i utrzymać – miłość. Nowy Jork: Jeremy P. Tarcher.

.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *