Articles

Letting Go of Love: The Bravery of Saying Goodbye

Posted on

Nigdy nie byłem dobry w odpuszczaniu. W rzeczywistości, jestem tak straszny w tym, że prawie dziesięć lat temu, miałem to wytatuowane w sanskrycie na moim prawym przedramieniu jako przypomnienie dla siebie, że tak, to jest w porządku, aby „puścić.”

Nie lubię puszczać wielu rzeczy: kłótni, długo utrzymywanych planów, pilota. Ale najtrudniej jest mi odpuścić związki. Będę wyciskać każdą ostatnią uncję mojej duszy w te rzeczy. Będę się ich kurczowo trzymać i krzyczeć (w środku, bo nie lubię robić scen) nawet po tym, jak porzucą mnie jak wczorajszą nowinę. Będę się chwytać każdej ostatniej nitki tekstu, nadziei, być może. Związki to przeterminowane pudełko krakersów w mojej spiżarni, mundurek z liceum wciąż wiszący w mojej szafie. Wiem, że powinnam je wyrzucić, ale co mi szkodzi, jeśli zostaną na dłużej? Może wrócą do mody, albo będą fajną okruchową polewą do nowego deseru. Wciąż mogą być przydatne. Mogą nadal coś dla mnie znaczyć.

Bo właśnie o to chodzi. Związki, nieważne jak krótkie czy długotrwałe, zawsze coś dla mnie znaczą. Zawsze jest mi smutno, gdy któryś nie wypali. Oczywiście niektóre związki są łatwiejsze do pożegnania niż inne, zwłaszcza jeśli nie ma prawdziwych uczuć głębi były wymieniane. Z łatwością powiedziałam adios facetowi, który miał więcej związku ze swoją Bullet Coffee niż ja (nigdy nie mogłam być „masłem” niż to).

Bo kiedy kocham, kocham mocno. Romantyczne związki są dla mnie jak duchowe kontrakty; wchodzę w nie na 100 procent. Wyzwanie przyjęte. Zróbmy to. Zaakceptuję to połączenie, nawet jeśli osoba nie czuje się jak dobre dopasowanie. Nawet jeśli miłosne chwile będą ulotne. Nawet jeśli ta osoba nie zaoferuje mi swojego serca tak otwarcie, jak ja oferuję swoje. Ponieważ jestem zakochana i to jest to, co robię, kiedy jestem zakochana.

Pozbycie się miłości jest jak poddanie się i rezygnacja. To mniej jak poddanie się, a bardziej jak uznanie całej sytuacji za bezsensowną. Czuje się, jakby wspólne uczucia, czas spędzony razem, nadzieje i marzenia o budowaniu wspólnego życia, nigdy nie były naprawdę prawdziwe. Czuję, że coś jest ze mną nie tak. Czuję, że nie zrobiłam wystarczająco dużo. Że nie byłam wystarczająca. Czuję się jakbym poniosła porażkę. A ja nienawidzę przegrywać.

Ale w jaki sposób trzymanie się sprawiło, że rzeczy stały się lepsze? To jest pytanie, które zadałam sobie nie tak dawno temu, zalana łzami, przygnębiona i samotna. Dlaczego trzymałem się czegoś, co czyniło mnie nieszczęśliwym? Dlaczego trzymałam się kogoś, kto nie kochał mnie tak, jak ja kochałam jego? Co to mówiło o mnie? Czy tego naprawdę chciałam?

Trzymanie się nie uczyniło mnie silniejszą. Sprawiło, że stałam się słabsza. Osłabiło mojego ducha i pozbawiło mnie poczucia wartości. Postawiło miłość do tej osoby ponad miłość do siebie. I ostatecznie sprawiło, że poczułam się jak gówno. A ja nie chciałam już czuć się jak gówno. I to właśnie w tym momencie zdecydowałem się puścić.

Wybrałem puścić, ponieważ wiedziałem, że nadszedł wreszcie czas, aby wybrać siebie. Nie chciałem być przykuty do miłości, która tylko ważyła mnie i zostawiała mnie zdezorientowanego, bo zgadnij co? To nie tak powinna się czuć miłość. Miłość powinna czuć się wolna. Czuje się szeroka i otwarta; czuje się bezpieczna i pewna. Czuje się komfortowo i łatwo. Czuje się jak w domu.

A ja zdecydowanie nie byłem już w Kansas.

Uwolnienie się od miłości zaczyna się od chęci, by to zrobić. Nie jest to łatwe, ale jak powiedziała autorka Elizabeth Gilbert: „Nigdy nie widziałam żadnej życiowej transformacji, która nie zaczynałaby się od tego, że dana osoba w końcu miałaby dość swoich własnych bzdur.”

Puszczenie oznacza otwarte dłonie zamiast zaciśniętych pięści. Oznacza akceptację tego, co jest, zamiast tego, co myślałeś, że powinno być. Oznacza zmianę, a dla mnie oznaczało to zmianę mojej koncepcji puszczania.

Zamiast myśleć, że nieistniejący związek był stratą czasu, wybrałem postrzeganie naszego wspólnego czasu jako daru. Zamiast myśleć, że zmarnowałem moją miłość na kogoś, kto mnie nie docenił, dałem wdzięczność za moje wielkie serce i moją zdolność do miłości. Byłam, jestem, wdzięczna za to, że mogę kochać tak głęboko, jak to robię. Zamiast postrzegać go jako kogoś, kto nie kochał mnie tak, jak potrzebowałam być kochana, postanowiłam zobaczyć go jako kogoś, kto wyraził to w najlepszy sposób, w jaki mógł. Postanowiłam postrzegać ból serca i rozczarowanie jako lekcje i błogosławieństwa, które pomogą mi przygotować się do następnego związku. Prawda jest taka, że możemy zawsze kochać osobę, której pozwoliliśmy odejść – i to jest w porządku. Nadal możemy kochać kogoś, kto nie powinien być w naszym życiu. (Tylko nie pisz do nich SMS-ów!)

Bo oto chodzi w miłości: ona nigdy nie odchodzi. My jesteśmy miłością. Miłości nigdy nie brakuje. Wokół nas jest obfitość miłości, która na nas czeka. Musimy tylko uwierzyć, że tak jest. Odpuszczenie wymaga ogromnego zaufania: do siebie, do innych ludzi i do tego, że życie jest z natury dobre. Zaufanie do życia jest trudne, szczególnie po rozczarowaniu, ale kiedy widzimy, że każdy dzień jest darem, chwilą, która popycha nas ku czemuś większemu i lepszemu, niż kiedykolwiek mogliśmy sobie wyobrazić, wtedy odpuszczenie staje się łatwiejsze. Wybierając zaufanie, wybieramy akceptację miłości, która nie prosi nas o trzymanie się, ale zamiast tego prosi nas o „po prostu bycie.”

Nic dziwnego, że mam 'zaufanie' wytatuowane na drugim przedramieniu.

Freelance Writer

Brianne jest kanadyjską pisarką freelancerką, która pisze o randkach i związkach dłużej niż jakikolwiek z jej związków. Ona stosuje „robić co mówię, nie robić co robię” podejście do jej artykułów i wierzy, że możesz znaleźć swoją osobę głównie wtedy, gdy nie szukasz. Więc ciesz się życiem i jedz dużo sera (przynajmniej takie jest jej motto). Jej teksty pojawiały się między innymi w Thrillist, The Huffington Post, HelloGiggles, Elle Canada, Flare, Awesomeness TV.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *