Minęło 50 lat, odkąd Paul McCartney wydał swoją pierwszą muzykę jako ex-Beatle. Aby uczcić tę okazję, usiadłem z jednym z najbardziej niedocenianych ekspertów McCartneya na świecie, dr Nickiem Coatesem*, aby stworzyć ostateczną, uszeregowaną listę pięćdziesięciu najlepszych piosenek Macca po Beatle.
Jak wszystkie tego typu listy, jest w nich sporo arbitralnego zamawiania – czy #35 jest naprawdę lepszy od #38, na przykład? Prawdopodobnie nie, ale staraliśmy się wziąć pod uwagę tak wiele aspektów każdej piosenki, jak to tylko możliwe – tekst, melodię, instrumentację, to, jaki sukces odniosła (trudno to zignorować) i czy kryje się za nią przyzwoita historia – ale staraliśmy się też nie traktować całej sprawy zbyt poważnie. To w końcu McCartney.
*Nick nie doktoryzował się z twórczości McCartneya, ale może powinien.
N.B. Powiedzieliśmy „piosenki” – tzn. wszystkie są napisane przez Paula McCartneya, ale niekoniecznie przez niego wykonywane.
TUTAJ LINK DO SPOTIFY PLAYLISTY WSZYSTKICH PIEŚNI Z TEJ LISTY
- Dance Tonight – Paul McCartney (2007)
McCartney wyjaśnił, że jego mała córeczka zaczęła tańczyć, gdy grał na mandolinie, i od tego momentu „piosenka napisała się sama”. Satysfakcjonujący stomp, który zapewnił McCartneyowi jego ostatni, jak do tej pory, solowy singiel UK top 40.
- We All Stand Together – Paul McCartney and the Frog Chorus (1984)
Dziś zwykle podawany jako przykład głębi, w jakiej pogrążył się wszechobecny McCartney w połowie lat 80-tych, niewiele gwiazd rocka mogło stworzyć coś tak irytująco zaraźliwego, zdobyć przebój w pierwszej trójce i jeszcze (w końcu) odzyskać wiarygodność.
- Beautiful Night – Paul McCartney (1997)
Ma swoje momenty zgrzytania zębami, ale jako celebracja przyjaźni i miłości – Ringo gra na perkusji i była to jedna z ostatnich piosenek, do których powstania przyczyniła się Linda McCartney – ta zdolna ballada, która zmieniła się w rockout, jest nieuchronnie lubiana.
- My Love – Paul McCartney and Wings (1973)
Czy w swoim rozległym romantyzmie ta miłosna piosenka może zdradzać wpływ klasycznego Something George’a Harrisona? Podobieństwa są trudne do przeoczenia, nie tylko natchniona solówka Henry’ego McCullougha na gitarze, z łatwością dorównująca Harrisonowi.
- Wonderful Christmastime – Paul McCartney (1979)
Melodia jest anodyczna, a syntezatory irytujące, ale Święta Bożego Narodzenia, jakie znamy, prawdopodobnie nie byłyby bez niej Świętami. Mówi się, że Macca zarabia na tej piosence 300 tys. funtów rocznie: po prostu, nie można zwalić na hustle.
- C-Moon – Wings (1972)
Nawet w momentach, w których McCartney jest frywolny, jest zdolny do harmonicznych sztuczek, za które mniejsi autorzy piosenek by zabili. W przypadku tego cod-reggae ditty są to sekcje łączące, nadające utworowi senną grację, na którą refreny prawdopodobnie nie zasługują.
- Queenie Eye – Paul McCartney (2013)
McCartney wykopał dziecięcą przyśpiewkę i kilka ukrytych odniesień do Beatlesów („I had to get it worked out, had nobody who could help”) do tego skocznego numeru napisanego z producentem du jour Paulem Epworthem. Teledysk, w którym pojawia się oszałamiająca parada gwiazd, można by ominąć.
- With A Little Luck – Wings (1978)
Syntetycznie brzmiący utwór, który trafia w sedno w minorowych bridge’ach, przypominając sekcję „Life is very short” z We Can Work It Out (część Johna Lennona, naturalnie). W przeciwnym razie zamknijcie oczy i udawajcie, że to Boards Of Canada.
- Junior’s Farm – Paul McCartney and Wings (1974)
Wings często brzmią najlepiej, gdy nagrywają jako pełny zespół; energia, jaką ta konfiguracja daje Junior’s Farm napędza ją do czegoś ponad sumę jej części. W bliźniaczych motywach gitarowych Jimmy’ego McCullocha widać wpływ Micka Ronsona z Bowiego.
- The World Tonight – Paul McCartney (1997)
Piękna współpraca Jeffa Lynne’a z dobrze ocenianego albumu Flaming Pie, tekst dotyczy młodej gwiazdy, która nie cieszy się światłem reflektorów, a McCartney wyraźnie rozkoszuje się rolą doświadczonego starca: „I go back so far, I’m in front of me”.
- The Song We Were Singing – Paul McCartney (1997)
Energetyczna kontemplacja wczesnych czasów spędzanych z Lennonem. Chórki w rytmie walca, z mieszanką akordeonu, kontrabasu i dudniących bębnów, zdradzają sympatię do The Waterboys.
- Another Day – Paul McCartney (1971)
Na początku debiutancki solowy singiel McCartneya brzmi jak oswojony drugi akt domowej historii rozpoczętej w She’s Leaving Home. Jednak fragment „So sad” zdradza większe ambicje: zmieniające się rytmy, pełne brzmienia frazy gitary i strzeliste wokalne interakcje Lindy i Paula, zmierzające do uzyskania ich własnego, charakterystycznego, postbeatlesowskiego brzmienia.
- Wanderlust – Paul McCartney (1982)
McCartney może usprawiedliwiać coś dość prozaicznego w tej dostojnej balladzie – optując za życiem domowym zamiast wiecznego podróżowania po świecie – ale siła melodii wznosi ją ponad banał. Można nawet wybaczyć sekcję rogów.
- Little Willow – Paul McCartney (1997)
Napisana po śmierci pierwszej żony Ringo Starra, Maureen, z myślą o ich dzieciach, medytacyjna melodia Little Willow jest na szczęście przyozdobiona niczym więcej niż gustownymi syntezatorami i refleksyjnymi harmoniami.
- Nineteen Hundred And Eighty-Five – Paul McCartney and Wings (1974)
Tak, są tu wokale. Ale tak naprawdę chodzi o ten fortepianowy riff, jak fraza Lady Madonny przekręcona w natarczywą ścieżkę dźwiękową telewizyjnego pościgu samochodowego. Remiks z 2016 roku autorstwa Timo Maasa i Jamesa Teeja otrzymał nominację do nagrody Grammy.
- This Never Happened Before – Paul McCartney (2005)
Przynajmniej krótkie małżeństwo McCartneya z Heather Mills zainspirowało go do napisania tej pięknej piosenki miłosnej, z leniwą melodią godną Here, There and Everywhere. W głosie Paula pobrzmiewa jednak nieunikniona nuta melancholii, tak jakby nigdy do końca w to nie wierzył.
- Early Days – Paul McCartney (2013)
Producent Ethan Johns był doskonałym wyborem dla tej ziemistej zadumy nad embrionalnym Beatlesem, z obrazami długich spacerów po Liverpoolu, plus chytrymi docinkami pod adresem tych, którzy uważają, że znają fakty lepiej („I don’t see how they can remember, when they were not where it was at”).
- Mull of Kintyre – Wings (1977)
McCartney zawsze chciał zjednoczyć naród w piosence i z Mull of Kintyre mu się to udało: aż do Band Aid w 1984 roku był to najlepiej sprzedający się singiel w Wielkiej Brytanii. Łatwo zrozumieć dlaczego: melodia, którą może zaśpiewać zarówno babcia, jak i maluch oraz dudy, które poruszą nawet najbardziej wredne serca. Ale w szczytowym roku punka, McCartney był tak daleko od emocji rock’n’rolla, jak to tylko możliwe.
- Put It There – Paul McCartney (1989)
Mistrzowska klasa w nie pozwalaniu piosence na przedłużenie jej powitania, Put It There zamienia szablon Blackbird z foot-tappingiem i finger-pickingiem w słodką, akompaniowaną smyczkami zadumę nad ojcem McCartneya i jednym z jego ulubionych powiedzeń.
- Pipes Of Peace – Paul McCartney (1983)
Tak jak w przypadku Ebony and Ivory, słuchanie tej piosenki dzisiaj wywołuje mieszane uczucia: pokusa wzruszenia jest równoważona przez zdziwienie, że wciąż, jakieś trzydzieści sześć lat później, nie przyswoiliśmy sobie jej podstawowego przesłania. Prawdopodobnie jest to największy w historii singiel z solówką na tabli.
- Take It Away – Paul McCartney (1982)
Przeoczony popowy samorodek z wyprodukowanego przez George’a Martina albumu Tug Of War, choć jest on być może zbyt skomplikowany, by znaleźć się na szczycie listy przebojów. Obecność nowego kumpla McCartneya, Erica Stewarta z 10cc, jest oczywista w wielowarstwowych wokalach wspierających.
- Ram On – Percy „Thrills” Thrillington (1977)
Pragmatyczny jak on jest, McCartney wciąż jest zdolny do robienia sobie jaj. Thrillington, całkowicie instrumentalna, łatwa do słuchania wersja jego i Lindy albumu Ram z 1971 roku, jest prawdopodobnie lepsza od swojego materiału źródłowego, zwłaszcza utworu tytułowego: jego samotne tony mogłyby być tematem do dramatu ITV na wzór Van der Valk.
- Waterfalls – Paul McCartney (1980)
Jeśli w latach 70. McCartney miał wrażenie, że pozostawia innowacyjność innym artystom, nadrobił to na swoim drugim całkowicie solowym albumie, McCartney II. Waterfalls, z jego plaintive synths i Rhodes piano, jest eerily futuristic; można usłyszeć jego ślady w twórczości Jamesa Blake’a.
- Despite Repeated Warnings – Paul McCartney (2018)
Serdecznym jest myśleć, że w swoim 76 roku życia, McCartney wciąż może wydobyć kolce na polityków, których uważał za prowadzących nas do naszej zguby. Kolce są osnute w morskiej wyobraźni na tej epopei w kształcie A-Day-In-The-Life: Sam Trump został nazwany „szalonym kapitanem”.
- Sing The Changes – The Fireman (2008)
The Fireman, okazjonalny projekt z basistą Killing Joke, Youthem, stanowił odpowiedź na pytanie, którego nikt nie zadał: „Co by było, gdyby Paul McCartney śpiewał dla goth-rockowej kapeli z lat 80-tych?”. Solidna propozycja, którą można by wsunąć na gramofon w dyskotece indie bez zbytniego niepokoju.
- Uncle Albert/Admiral Halsey – Paul and Linda McCartney (1971)
Jako żartobliwe obalenie dusznej klasy rządzącej, którą lata sześćdziesiąte miały rzekomo wygnać, ten wybuch kaprysu mógłby być najlepiej wyemitowany pomiędzy płytą Petera Sellersa a odcinkiem Monty Pythona. W niewytłumaczalny sposób udało jej się zdobyć pierwsze miejsce w USA, co prawdopodobnie mówi więcej o panującej histerii związanej z Beatlesami niż cokolwiek innego.
- Ebony and Ivory – Paul McCartney i Stevie Wonder (1982)
Melodie mogą być irytujące, a polityka uproszczona, ale jest coś ujmującego w Ebony and Ivory: przyzwoite występy obu wokalistów i trudno znaleźć wadę w wersie takim jak „Uczymy się żyć, kiedy uczymy się dawać sobie nawzajem to, czego potrzebujemy, by przetrwać”. Również zakazanie tej piosenki przez Południowoafrykańską Korporację Nadawczą z czasów apartheidu jest czymś w rodzaju odznaki honorowej.
- Calico Skies – Paul McCartney (1997)
Od czasu do czasu McCartney pisze piosenkę, która brzmi, jakby mogła powstać podczas tej samej sesji pisarskiej co Mother Nature’s Son czy nawet Blackbird. Ten klejnot, napisany podczas przerwy w dostawie prądu spowodowanej huraganem w domu McCartneya na Long Island, sugeruje delikatne tony protestu w stylu wczesnej Joan Baez.
- Too Many People – Paul and Linda McCartney (1971)
Era waśni Johna i Paula zaowocowała kilkoma świetnymi piosenkami pop, jak ten mały wybuch witalności. Być może celowo, McCartney brzmi bardziej jak Lennon niż kiedykolwiek w wersach, a czy to są akordy do Dear Prudence w moście? Ten utwór wprowadził również świat do wątpliwej koncepcji „wkurzającego tortu”.
- Picasso’s Last Words (Drink To Me) – Paul McCartney and Wings (1974)
Zaproszony przez Dustina Hoffmana podczas kolacji do natychmiastowego „napisania piosenki o czymkolwiek”, McCartney wydukał tę żartobliwą piosenkę o piciu opartą na ostatnich słowach Pabla Picassa. Jej przyjemnie gawędziarska natura zdradza przede wszystkim, że Wings niewątpliwie spędził miło czas w studiu nagraniowym Gingera Bakera w Lagos, gdzie sam Baker dodał do utworu perkusję (puszkę pełną żwiru).
- No More Lonely Nights – Paul McCartney (1984)
Fabularny film McCartneya Give My Regards To Broad Street ma tylko jedną cechę zbawienną: tę mocną balladę. Mistrzowska melodia, a nawet ostre solo gitarowe Dave’a Gilmoura, to dowód na to, że Macca – głęboko w okresie „Żabiej piosenki” – wciąż potrafi wykonać starą alchemię.
- Junk – Paul McCartney (1970)
Beatlesi, którzy odmówili umieszczenia Junk na którymkolwiek z własnych albumów, mówią wiele o niuansach ich własnego wewnętrznego procesu edycji; fleksja refrenu jest wyraźnie bardziej McCartneyowska niż kogokolwiek innego. Na uwagę zasługują również doskonale brzmiące harmonie Lindy.
- What’s That You’re Doing – Paul McCartney and Stevie Wonder (1982)
Po śmierci Lennona współpraca z tak utalentowanym wokalistą jak Wonder w tym porywającym duecie musiała być bardzo przyjemna. Macca trzyma się w ryzach w sekcjach funkowych i bez wątpienia zaaranżował śpiew w refrenie, ale to syntezatory i wspaniały głos Wondera wynoszą ten utwór ponad rutynę.
- Check My Machine – Paul McCartney (1980)
Mało znana strona B prawie tak samo mało znanej strony A (Waterfalls), ten przyjemnie dyskomfortowy moment jest być może wynikiem sympatii McCartneya do Davida Byrne’a. Podczas gdy banjo i reggae’owy groove są ukłonem w stronę przeszłości, drapiący, efektowny wokal i sample zapowiadają Gorillaz, a nawet Flying Lotus.
- Songbird In A Cage – Charlotte Gainsbourg (2017)
Kiedy McCartney komponuje dla innych artystów – na przykład Step Inside Love Cilli Blacks – często podąża bardziej złożoną ścieżką. Gainsbourg poprosiła go o napisanie jej piosenki i otrzymała w zamian demo, które opisała jako „jak posiadanie skarbu”. Wraz z producentem SebastiANem stworzyła z trippy słów i melodii McCartney’a inny światowy kawałek alt-disco.
- Let Me Roll It – Paul McCartney and Wings (1974)
Chór to czyste Wings, ale w zwrotkach McCartney jest opętany instynktem Lennona i Harrisona: wokal tape-echo, odważne gitarowe riffy. To jeden z jego popisowych rockowych kawałków, który do dziś jest stałym elementem setlisty McCartneya na żywo.
- Let 'Em In – Billy Paul (1976)
Zainspirowany wzmianką o „Martinie Lutherze” w oryginale, filadelfijski wokalista soulowy Billy Paul wziął lekki head-nodder Wings i przekształcił go w pełny hymn ruchu praw obywatelskich, pełen odniesień do Louisa Armstronga, JFK i fragmentów przemówień Malcolma X. McCartney zareagował na to, dodając do przyszłych występów na żywo nagrania wideo z tychże występów.
- Temporary Secretary – Paul McCartney (1980)
Jak Wings w końcu się rozpadli, McCartney wydawał się głównie zainteresowany brzmieniem jak ktokolwiek inny niż on sam, jak na tym ożywczym wybryku electropopu. Pod syntezatorami kryje się jednak dość standardowy kawałek efemerydy Macca, z konwencjonalnym instrumentarium i figlarnym wokalem, w którym czają się duchy Rocky Raccoona i Honey Pie.
- Goodnight Tonight – Wings (1979)
Niewiele rockowych zespołów oparło się pokusie disco w 1979 roku, od Heart Of Glass Blondie po Another Brick In The Wall (Part 2) Pink Floyd. Sama próba McCartneya, mimo gitarowej solówki w stylu flamenco, nigdy nie odbiegała zbyt daleko od jego specjalności: natarczywego refrenu i obłędnie nuconej linii basu. Teledysk z Paulem i kolegami w strojach zespołu tanga z lat trzydziestych jest wart obejrzenia.
- Fine Line – Paul McCartney (2005)
Producent Radiohead Nigel Godrich notorycznie odrzucał cały backing band McCartneya i wszystkie piosenki, których nie uważał za godne albumu Chaos And Creation In The Backyard z 2005 roku. Ten rockowy utwór, ze swoją gwałtowną progresją akordów i uderzającym fortepianem, przeszedł przez przesłuchania.
- Silly Love Songs – Wings (1976)
Sławny, genialny Macca nie bał się przez lata spiknąć z krytyką. Silly Love Songs to jego najlepszy sposób na odegranie się: napisać, nagrać i mieć ogromny przebój z kolejnym. Wspaniała, obracająca się sekcja wokalna w końcowej części utworu jest mniej głupia, podobnie jak fantastyczna linia basu.
- Back Seat Of My Car – Paul and Linda McCartney (1971)
Opinie na temat pierwszego prawdziwie post-Beatlesowego albumu McCartneya Ram są podzielone, ale ta oda do różnych form ucieczki, uniesiona przez jedną z najsłodszych melodii wokalnych McCartneya, jest zwykle oceniana jako punkt kulminacyjny. Linia „We believe that we can’t be wrong” wywołuje prawdziwą tęsknotę.
- Here Today – Paul McCartney (1982)
Ten poruszający hołd dla Johna Lennona mógłby dotyczyć każdego utraconego starego przyjaciela; to, że dotyczy sławnego muzycznego partnera McCartneya, jest prawie nieistotne. Wskazuje on być może na ten jedyny moment w ich przyjaźni, kiedy – pijani, co nie jest zaskoczeniem – para przyznała się do miłości, jaką do siebie czuli, „ponieważ nie było już żadnego powodu, by trzymać to wszystko w środku”.
- Band On The Run – Paul McCartney and Wings (1974)
McCartney uwielbia swoje medley’e: ten trzyczęściowy utwór skupia się wokół odurzająco mrocznej atmosfery – w istocie, zespołu zbiegłych przestępców – wspomaganej przez zawodzenia analogowego syntezatora i bluesowe gitarowe licencje. Najbardziej pamiętny wers utworu, „If we ever get out of here”, pochodzi z komentarza George’a Harrisona na temat spotkania biznesowego Apple Records.
- Jenny Wren – McCartney (2005)
To nie był pierwszy raz, kiedy McCartney wykorzystał swój klasyczny Blackbird jako zarys aranżacji, ale być może był to pierwszy raz, kiedy producent (Nigel Godrich) powstrzymał go przed zasypaniem utworu ozdobnikami. Piękno utworu, wraz z miękkim dudnieniem floor tomu i melancholią ormiańskiego duduka, zostały uznane za jedyne wymagania.
- Jet – Paul McCartney and Wings (1974)
Trzy lata i kilka singli za sobą, Wings brzmieli już jak oni sami. Po bezkompromisowym, prowadzonym przez saksofon reggae intro, utwór przekształca się w porywającą eksplozję gitary fuzz i surrealistycznych tekstów, dotyczących jednocześnie szczeniaka labradora i surowego teścia McCartneya.
- Say Say Say – Paul McCartney i Michael Jackson (1983)
Ten olśniewający popowo-soulowy duet oparty był na wypróbowanej formule: McCartney śpiewa spokojniejsze, bardziej melodyjne sekcje, podczas gdy jego partner napełnia utwór ognistym uniesieniem. Powstał jeden z tych rzadkich, bezwysiłkowych przebojów, w których wszyscy zaangażowani – a zwłaszcza producent George Martin – mogli zabłysnąć.
- Coming Up – Paul McCartney (1980)
Ostatnio przyjęty jako utwór Macca przez zestaw LCD Soundsystem, Coming Up zawsze był jednym z jego najmocniejszych: rzadki przykład McCartneya uderzającego w dobry groove i pozostającego tam, pozwalając innym dźwiękom – perkusji, syntezatorom i motywom wokalnym – wałęsać się i wychodzić w zależności od potrzeb. Jej urok nie umknął Johnowi Lennonowi, który podobno po jej wysłuchaniu postanowił w końcu wrócić do studia nagraniowego.
2. Maybe I’m Amazed – Paul McCartney (1970)
Jeśli obserwatorzy wczesnych solowych poczynań McCartneya byli zajęci pytaniem „czy to jest tak dobre jak The Beatles?”, to nic dziwnego, że triumfy odniosły piosenki, które przewyższały jego dawną grupę, przynajmniej pod względem skali i nośności duszy. Napisany dla Lindy w ostatnich tygodniach, jeśli nie dniach Beatlesów, utwór Maybe I’m Amazed jest zasadniczo wycięty z tego samego dźwiękowego materiału co Let It Be, ale rozpaczliwe słowa („Maybe you’re the only woman who can ever help me”) i nagranie z użyciem jednej ręki pozwoliły McCartneyowi na dostęp do dotychczas racjonowanych rezerw pasji. Radosne ściany organów i krzyczące wokale nadal zapierają dech w piersiach, pięćdziesiąt lat później.
- Żyj i pozwól umrzeć – Wings (1973)
Pomimo sławy i dorobku, producenci serii filmów o Jamesie Bondzie zaryzykowali, gdy poprosili McCartneya o wymyślenie piosenki przewodniej do Live and Let Die. Film miał zawierać pierwszą ścieżkę dźwiękową bez Johna Barry’ego od czasu Dr No, nie wspominając o debiucie Rogera Moore’a w roli tytułowej, więc stawka nie mogła być wyższa. Ale do diabła, czy McCartney sprostał zadaniu. Napisany wspólnie z Lindą i prowadzony bezpiecznymi rękami George’a Martina, w jakiś sposób zdołał wcisnąć trzy odmienne style – fortepianową balladę, orkiestrowego rocka i reggae – w ledwie trzy minuty, a i tak brzmiał jak naturalnie zjednoczona piosenka pop. Podobnie jak film, któremu towarzyszy, jest porywająca, absurdalna i niewiarygodnie pociągająca: jedna z niewielu po-Beatlesowskich piosenek, w których McCartney jest doskonały we wszystkim, czego próbuje. Tylko nie wspominajcie o wersji Guns N' Roses.