Plaga rasizmu jest podstępna, wkracza do naszych umysłów tak gładko, cicho i niewidocznie, jak unoszące się w powietrzu mikroby wnikają do naszych ciał, by znaleźć dożywotni nabytek w naszych krwiobiegach.
Maya Angelou
W 2008 roku Jeffrey Beall, bibliotekarz z University of Colorado w Denver, stworzył listę potencjalnych, możliwych lub prawdopodobnych drapieżnych czasopism i wydawców. Chociaż Kirsten Bell przyjęła bardziej pozytywny pogląd na drapieżne publikacje, znaczna część negatywnej uwagi i obaw skupiła się na gwałtownym wzroście przedsięwzięć wydawniczych, które przedkładają zysk nad jakość i angażują się w litanię podejrzanych i oszukańczych praktyk. Dalsza uwaga skupiła się na problemie drapieżnych wydawców dzięki wielu nagłośnionym operacjom, których celem byli tacy wydawcy.
Zachodni, europocentryczny i rasistowski wydźwięk niektórych aspektów debaty o drapieżnych wydawnictwach został już zauważony. Jednak podczas analizowania powstającej literatury na temat drapieżnych wydawnictw uderzające jest, jak często termin „czarna lista” jest używany do opisania listy potencjalnych, możliwych lub prawdopodobnych drapieżnych czasopism i wydawców sporządzonej przez Bealla. Chociaż Monica Berger omawia terminologię stosowaną w odniesieniu do drapieżnych wydawnictw, jej analiza nie zgłębia jej rasistowskiego aspektu. Warto również zauważyć, że termin „czarna lista” jest często ujmowany w cudzysłów (jak pokazano tutaj), co wydaje się wskazywać, że niektórzy autorzy są przynajmniej świadomi niestosowności takiego języka. Jednak jego użycie jest kontynuowane, a nowa, płatna lista, opracowana niedawno przez prywatną firmę (Cabell’s International), która ma zastąpić listę Bealla, jest również rutynowo ujmowana w ten sposób. Użycie tego terminu jest również widoczne w szanowanych czasopismach akademickich, takich jak University Affairs, Times Higher Education Supplement i Chronicle of Higher Education.
Aby spotęgować problem, uderzające jest również to, jak często termin „whitelist” jest używany w odniesieniu do rzekomo dobrej, godnej szacunku lub bezpiecznej listy wydawców. Rasizm w takich metaforach typu „czarne jest złe, białe jest dobre” jest niestosowny i musi się skończyć. Dualizm czarno-biały wyrażony w tych binarnych terminach jest często związany z zachodnim myśleniem, które zazwyczaj sięga do prac Rene Descartesa. Chociaż epistemologiczny dualizm Kartezjusza można dostrzec we wcześniejszych pracach Platona i Arystotelesa, ten sposób myślenia jest często kojarzony z Oświeceniem i następującą po nim rewolucją naukową oraz rozwojem przemysłu. Tak więc, fundamentalny dualizm ontologiczny akceptowany przez wielu ludzi w kulturach zachodnich obejmuje rzekomo „naturalne” podziały na podmiot-przedmiot, ciało-duch, człowiek-natura i ja-inny. Taki dualizm rozciąga się na nasze koncepcje dobra-zła, sacrum/boga-profanum i cywilizowani-cieleśni/barbarzyńcy.
W tym kontekście warto przyjrzeć się pochodzeniu terminu „czarna lista” ze słownika etymologicznego Douglasa Harpera, który podaje, że jego pochodzenie i historia to:
n.
również black-list, black list, „lista osób, które wzbudziły podejrzenia”, 1610s, od black (adj.), tu wskazujący na hańbę, cenzurę, karę (poświadczony od 1590s, w black book) + list (n.). Konkretnie lista pracowników uznawanych przez pracodawców za kłopotliwych (zwykle za działalność związkową) pochodzi z 1888 roku. Jako czasownik, od 1718. Related: Blacklisted; czarna lista; blacklisting.
Na uwagę zasługuje fakt, że pierwsze odnotowane użycie tego terminu ma miejsce w czasie masowego zniewolenia i przymusowej deportacji Afrykanów do pracy w utrzymywanych przez Europejczyków koloniach w obu Amerykach.
Ciekawe jest również to, że chociaż termin „czarna lista” jest wszechobecny w drapieżnej literaturze wydawniczej, to równie rasistowskie określenia, takie jak „czarna owca” i „czarny rynek” są również często używane w odniesieniu do drapieżnych wydawców. Termin „czarny” w tym kontekście oznacza niegodny zaufania, wstydliwy, nielegalny lub wyrzutek
Taka terminologia nie tylko odzwierciedla kulturę rasistowską, ale także służy jej wzmacnianiu, legitymizowaniu i utrwalaniu. W tej kwestii, pouczające jest przeczytanie komentarzy Ossie Davisa na temat użycia języka angielskiego jako rasowego afrontu:
Słowo WHITENESS ma 134 synonimy; 44 z nich są korzystne i przyjemne do kontemplowania…Tylko dziesięć synonimów dla BIAŁOŚCI wydaje mi się mieć negatywne implikacje – i to tylko w najłagodniejszym sensie…
Słowo CZARNOŚĆ ma 120 synonimów, z których 60 jest wyraźnie niekorzystnych, a żaden z nich nie jest nawet łagodnie pozytywny…
Kto mówi do mnie w moim języku ojczystym, ten mnie przeklina!…Język angielski… z którym, aby w ogóle przetrwać, muszę nieustannie toczyć wojnę.
Davis nie jest osamotniony w swojej analizie spuścizny rasizmu w użyciu słowa „czarny” w języku angielskim .
Pomimo bezpodstawnych protestów niektórych, którzy zaprzeczają konotacjom i wpływowi takiego języka, użycie terminów „czarny” i „biały” w kontekście drapieżnych publikacji musi być uznane za rasistowskie. Ważne jest, aby ocenić ciągłe używanie takiej rasistowskiej terminologii na tle szerszego krajobrazu społeczno-politycznego, a zwłaszcza pojawienie się populistycznego rasizmu i białej supremacji na centralnej scenie życia politycznego w Stanach Zjednoczonych i innych krajach. Centralność rasizmu i seksizmu w kampanii wyborczej w USA w 2016 r. została zauważona przez wielu komentatorów . Stany Zjednoczone doświadczyły wzrostu autorytarnego populizmu opartego na rażącym użyciu rasizmu, ksenofobii i islamofobii przez administrację Trumpa . Jerry Harris et al. odnoszą się do tej kwestii, wyraźnie stwierdzając, że:
W swoim rdzeniu, jego rządzący blok władzy składa się z neoliberalnych fundamentalistów, religijnej prawicy i białych nacjonalistów. Istnieją podobieństwa między nowym blokiem władzy a faszyzmem.
Należy pamiętać, że literatura medyczna nie jest odporna na takie wpływy i wzrost rasizmu. Znaczenie języka w rasizmie i stosowanie zakodowanej terminologii rasistowskiej zostało dogłębnie zbadane .
Dowody sugerują, że stosowanie terminologii obciążonej rasowo, takiej jak „czarna lista”, obejmuje bibliotekarzy. Konieczne jest, aby takie słownictwo przestało być uznawane za dopuszczalne. Zbadanie historii terminów takich jak „czarna lista”, w połączeniu z kontekstem wzrostu dyskursu rasistowskiego, oznacza, że jest to rzeczywisty problem, a nie tylko kwestia jałowej debaty akademickiej. Na koniec warto przytoczyć cytat z autorki N. K. Jemisin:
Jeśli pierwsze słowa, jakie padają z twoich ust, to okrzyk „poprawność polityczna!”, to… są bardzo, bardzo duże szanse, że jesteś częścią problemu.