Dla większości ludzi, sezon wakacyjny to czas w roku wypełniony radością, radością i wspólnotą z rodziną i przyjaciółmi. Ale dla tych z nas, którzy wracają do zdrowia, okres świąteczny może być również czasem wielkiego stresu, z mnóstwem przeszkód i potknięć, które mogą stanąć na drodze do zdrowego, długoterminowego powrotu do zdrowia.
W czasie aktywnego uzależnienia mój świat kręcił się wokół rzeczy, których chciałem, ale nie miałem, albo rzeczy, które miałem i chciałem mieć ich więcej… Rzeczy, które albo nakarmiłyby moje uzależnienie, albo nakarmiłyby moje ego (które z kolei nakarmiłoby moje uzależnienie). Miałam obsesję na punkcie więcej. Zdobywanie więcej, posiadanie więcej, branie więcej, pragnienie więcej. Cierpiałam na chorobę więcej. Miałem w sobie dziurę nie do wypełnienia, do której wrzucałem wszystkie rzeczy, które według mnie poprawiały mi samopoczucie: pieniądze, partnerów seksualnych, alkohol, narkotyki, symbole statusu, samochody, ubrania, biżuterię, gadżety i bombki wszelkich kształtów i rozmiarów. Ale okazało się, że żadna z tych rzeczy nigdy nie mogła wypełnić pustki.
W końcu odnalazłem swoją drogę do wyzdrowienia. Dzięki pracy nad programem nauczyłem się, że rzeczy materialne nigdy nie uczynią mnie szczęśliwym. Darów, których potrzebowałem, aby stać się szczęśliwym, radosnym i wolnym, nie można było kupić, sprzedać ani ukraść. Dary, których potrzebowałem, mogły być mi dane tylko poprzez wytrwałą pracę w programie zdrowienia, poprzez samodoskonalenie, poprzez dawanie z siebie wszystkiego i pomaganie innym w potrzebie. Krótko mówiąc, jedynymi darami, jakich potrzebowałem, były dary wyzdrowienia.
Jeden z moich ulubionych fragmentów literatury o wyzdrowieniu pochodzi z Wielkiej Księgi Anonimowych Alkoholików, strona 83-84, w której autorzy tego słynnego dzieła wymieniają, w sposób nie budzący wątpliwości, wszystkie dary, jakich można oczekiwać od życia w znaczącym, długoterminowym wyzdrowieniu. Lista ta znana jest jako 12 Obietnic lub po prostu Obietnice.
Pierwotnie napisana, aby nakreślić rezultaty pracy w 12-stopniowym programie zdrowienia, wierzę, że Obietnice są uniwersalne dla wszystkich form zdrowienia. Istnieje wiele sposobów na wyzdrowienie, a programy i wspólnoty zdrowienia nie są uniwersalne. Więc chociaż nie będę ani promował, ani potępiał AA, programów 12 kroków czy Wielkiej Księgi, powiem, że te obietnice spełniły się w moim życiu i w życiu innych. Wszystko, czego potrzeba, to trochę poświęcenia, ciężkiej pracy i uczciwości w swoim programie.
Poznamy nową wolność i nowe szczęście
Uzależnienie jest niewolnictwem. Niewola substancji, chorego myślenia, zdobywania, znajdowania i używania coraz więcej i więcej. Podczas aktywnego uzależnienia, nieszczęście bycia zniewolonym przez substancję wydaje się nie do pokonania. Ale już po krótkim okresie abstynencji od substancji zmieniających umysł (zwykle około 90 dni) dzieje się coś niesamowitego. Kiedy już przełamiemy nawyk codziennego zażywania, nasz stan psychiczny i emocjonalny drastycznie się poprawia. Stajemy się bystrzejsi i bardziej skoncentrowani. Chemia naszego mózgu zaczyna wracać do normy. Śmiejemy się. Poznajemy nowych przyjaciół na mityngach. Uczymy się, jak żyć bez alkoholu i narkotyków. Zaczynamy czuć się… szczęśliwi. Zaczynamy odczuwać radość. Zaczynamy czuć się wolni.
Nie będziemy żałować przeszłości, ani nie będziemy chcieli zamknąć przed nią drzwi
Chęć zmiany przeszłości jest tak stara jak sam czas i nikt nie odczuwa jej bardziej niż ludzie, którzy cierpieli z powodu uzależnienia. Ale w programie odwyku uczymy się akceptować fakt, że nie możemy zmienić przeszłości. Następnie, w miarę upływu czasu, wielu z nas staje się wdzięcznych za przeszłość, ponieważ pomogła ona ukształtować nas na to, kim jesteśmy dzisiaj. Zamiast jęczeć nad popełnionymi w przeszłości błędami, dostajemy szansę, by się na nich uczyć. Zamiast próbować zapomnieć o bólu związanym z aktywnym uzależnieniem, uczymy się trzymać ten ból blisko naszych serc, aby nie zapomnieć o nieszczęściu, jakie kiedyś spowodował nasz nałóg. Przeszłość jest użytecznym narzędziem do nauki. I chociaż nie możemy zmienić przeszłości, możemy użyć jej jako punktu odniesienia, aby zmienić naszą przyszłość.
Zrozumiemy słowo spokój
Spokojenie, prawdziwy spokój, jest błogim uczuciem. W aktywnym uzależnieniu, skakałem od jednej obsesji do drugiej. Ciągle goniłam za swoimi pragnieniami i zawsze chciałam więcej. Dzięki wyzdrowieniu nauczyłem się, jak być zadowolonym. I dzięki temu uczuciu zadowolenia nauczyłem się pojmować pogodę ducha. Teraz oczywiście, tylko dlatego, że mogę zrozumieć słowo spokój, nie oznacza, że czuję się spokojny przez cały czas.
Życie się zdarza. Nadal bywam sfrustrowany, zły, zazdrosny, niespokojny i niespokojny, tak samo jak podczas aktywnego uzależnienia. Różnica polega na tym, że teraz wiem, że te uczucia nie będą trwać wiecznie i że są rzeczy, które mogę aktywnie robić, aby wprowadzić trochę spokoju do mojego życia bez używania alkoholu i narkotyków. Proste rzeczy, takie jak medytacja, ćwiczenia, modlitwa, praktyki zdrowotne i wellness, spotkania z terapeutą, rozmowa ze sponsorem, innym uzależnionym lub alkoholikiem, lub inne pozytywne działania pomogą mi wprowadzić poczucie spokoju.
Znamy spokój
Życie w aktywnym uzależnieniu jest życiem w chaosie. Im więcej używałam, tym bardziej chaotyczne stawało się moje życie. Moje emocje były nieprzewidywalne i ogarniały mnie nagłe wahania nastroju, nad którymi pozornie nie miałem kontroli. Otaczałem się innymi ludźmi, którzy cierpieli na tę samą chorobę, potęgując chaos i tworząc życie, w którym jedyny spokój, jaki mogłem znaleźć, znajdowałem w wybranym przez siebie narkotyku, a nawet ten spokój był ulotny. W końcu, w trzeźwości, odnalazłem spokój, którego szukałem. Stopniowo odzwyczaiłem się od pragnienia chaosu i nauczyłem się siedzieć spokojnie, być spokojnym. W trzeźwości nie muszę się martwić o to, skąd wezmę następną działkę, skąd wezmę następny kawałek pieniędzy. Nie muszę się martwić, że moi przyjaciele mnie okradną albo że złapie mnie policja. Nie muszę się martwić, że przedawkuję lub zachoruję, bo zabrakło mi towaru. Moje życie dzisiaj jest spokojne i relaksujące, wszystko dzięki mojemu wyzdrowieniu.
Niezależnie od tego jak daleko w dół skali zaszliśmy, zobaczymy jak nasze doświadczenie może przynieść korzyści innym
Kiedy po raz pierwszy rozpocząłem moją podróż do odwyku, czułem się jakby moje życie nie miało sensu, nie miało przyszłości. Jasne, trzeźwiałem, ale byłem spłukany, byłem przestępcą, nie miałem dobrej pracy, byłem lata za moimi rówieśnikami bez nałogów, którzy odeszli i zdobyli dobrą pracę, kupili domy, ożenili się, mieli dzieci. Czułem, że z powodu mojego uzależnienia przegapiłem życie. Właśnie wtedy zacząłem pomagać innym.
Dzielę się swobodnie z moimi kolegami tym, co mój nałóg zrobił z moim życiem, moim żalem, moim bólem. Znalazłem ludzi, którzy kiedyś podzielali moje uczucia, ale po odwyku zmienili swoje życie. W końcu sam zmieniłem swoje życie i byłem w stanie wykorzystać moje własne doświadczenie, siłę i nadzieję, aby pomóc innym ludziom w odwyku zmienić ich własne życie. Nie ma nic lepszego niż pomoc komuś, kto zmaga się z uzależnieniem, a z powodu mojej własnej historii, mam wyjątkowe kwalifikacje, aby pomóc.
Uczucie bezużyteczności i użalanie się nad sobą zniknie
W aktywnym uzależnieniu, nie miałem żadnego celu. Albo powinienem powiedzieć, że moim jedynym celem było wspieranie mojego uzależnienia i karmienie mojego ego. Poza działaniem na rzecz mojego uzależnienia, nie robiłem nic. Nie miałem żadnego hobby, nie ćwiczyłem, nie należałem do żadnej grupy społecznej, nie udzielałem się jako wolontariusz, pracowałem na czarno. Byłem pozbawiony steru w wodzie, dryfując bez celu przez życie. Ale teraz, dzięki wyzdrowieniu, żyję z celem.
Moim celem jest utrzymanie trzeźwości, pomaganie innym w trzeźwieniu i ulepszanie mojego własnego życia dla dobra mojej rodziny, społeczności i moich kolegów. Dziś prowadzę wszechstronne życie. Mam rodzinę, mam hobby, jestem aktywny w mojej społeczności, ćwiczę, zdrowo się odżywiam (przez większość czasu), chodzę na terapię i mam program zdrowienia. Dzisiaj nie jestem już bezużyteczny. Dzisiaj mam cel.
Stracimy zainteresowanie egoistycznymi rzeczami i zyskamy zainteresowanie naszymi bliźnimi
Nie trzeba mówić, że w aktywnym uzależnieniu jedyną osobą, o którą naprawdę dbałem, byłem ja sam. W każdej sytuacji alkohol i narkotyki były dla mnie priorytetem. Nie było osoby, miejsca ani rzeczy, które byłyby dla mnie ważniejsze niż wybrany(e) narkotyk(i). Zrujnowałem przyjaźnie, straciłem romantycznych partnerów, zraziłem się do rodziny, zwolniłem się z pracy, zostałem aresztowany, a wszystko to z powodu mojej żądzy alkoholu i narkotyków. Stałem się mizantropem. Odrzucałem społeczeństwo, społeczność, rodzinę i przyjaciół, a wszystko dlatego, że byłem zakochany w alkoholu i narkotykach.
W trzeźwości nauczyłem się, że pomaganie ludziom czuje się lepiej niż pomaganie sobie. Niezależnie od tego, czy chodzi o zaangażowanie się w spotkanie mojej grupy domowej, dzwonienie lub odwiedzanie ludzi, o których wiem, że zmagają się z problemami, czy po prostu odbieranie telefonu, gdy dzwoni, pomaganie innym ludziom w odwyku jest jedną z największych radości, jakie znam.
Poszukiwanie samego siebie zniknie
Dzisiaj nie dbam już wyłącznie o własne interesy. Nie oznacza to, że stawiam siebie i swoje potrzeby na końcu – w końcu moje potrzeby i pragnienia też są cenne i ważne – oznacza to po prostu, że nie wierzę już, że ja, moje potrzeby i moje uzależnienie są centrum wszechświata. Dzisiaj jestem hojna i życzliwa dla innych, ponieważ lubię to uczucie. Dzisiaj troszczę się o ludzi w potrzebie, bo tak należy robić. Pomagam. Podaję rękę. Poświęcam swój czas i wysiłek, kiedy i gdzie tylko mogę. Jestem w służbie dla moich bliźnich.
Zmieni się cała nasza postawa i spojrzenie na życie
W aktywnym uzależnieniu życie było beznadziejne i ponure. Mój nałóg doprowadził mnie do najniższego punktu w moim życiu, żyłem z dnia na dzień, nigdy nie wiedząc, skąd wezmę kilka dolarów na kolejną dawkę „lekarstwa”. Porzuciłem nadzieję na przyszłość, zrezygnowałem z życia w ciągłym zabieganiu, aby wyrwać kolejne uderzenie, kolejną poprawkę, kolejnego drinka. Moja rodzina, przyjaciele, bliscy, nie mieli już dla mnie znaczenia. Straciłem radość z życia i zastąpiłem ją trucizną. Nie dbałem o siebie ani o nikogo innego. Jedyne, na czym mi zależało, to karmienie mojego uzależnienia.
Nie wiem jak i dlaczego to się stało, ale pewnego dnia po prostu miałem dość. Obudziłem się z pół butelką wódki pod poduszką, poszedłem wziąć pierwszy łyk tego dnia i przestałem. Po prostu nie mogłem już tego zrobić. Zszedłem do kuchni, wyrzuciłem wódkę do zlewu i poprosiłem członka rodziny, aby pomógł mi dostać się na odwyk. To się po prostu stało. Coś, chwila jasności, jak to nazywają, obudziło mnie i uświadomiło mi, że nie musi już tak być. Zrobiłem pierwszy krok. Poprosiłem o pomoc.
Dzisiaj zmieniło się całe moje spojrzenie na życie. Jestem podekscytowany przyszłością. Budzę się przez większość dnia, czując się napędzany i zmotywowany. Chcę stale ulepszać swoje życie i życie ludzi wokół mnie. Dzisiaj mam proste cele: mieć solidny powrót do zdrowia, dobrą karierę, kochającą rodzinę, zdrowy związek romantyczny, ciepłe, bezpieczne miejsce do życia. Chcę być godny zaufania i miły, niezawodny, odpowiedzialny, punktualny i empatyczny. Chcę kochać ludzi i być kochany w zamian. Chcę pomagać ludziom i otrzymywać pomoc, kiedy jej potrzebuję. Chcę wyzdrowieć. Chcę żyć.
Strach przed ludźmi i niepewność ekonomiczna nas opuszczą
Kiedy wytrzeźwiałem i miałem kilka miesięcy czasu i jasności pod sobą, zdałem sobie sprawę, że w moim uzależnieniu tak naprawdę nie chodziło o narkotyki. Chodziło o strach. Strach przed odczuwaniem moich uczuć, strach przed odrzuceniem, strach przed tym, że nie jestem wystarczająco dobry, nie jestem wystarczająco mądry, nie jestem wystarczająco przystojny, nie jestem wystarczająco bogaty, a przede wszystkim strach przed tym, że nie jestem lubiany przez innych ludzi. Żyłem w ciągłym stanie strachu, który odrętwiałem i samoleczyłem się alkoholem i narkotykami. Kłamałem, oszukiwałem i kradłem, aby mieć pewność, że zawsze będę miał wystarczająco dużo pieniędzy, aby przeżyć, nawet jeśli sposób, w jaki zdobywałem pieniądze, sprawiał, że czułem się głęboko zawstydzony. Wstyd i strach, strach i wstyd. Bliźniacze smoki w umyśle uzależnionego.
Dzisiaj się nie boję. Wiem, że nie jestem idealna, ale wiem też, że nie jestem najgorszą osobą na świecie. Dziś nie boję się być sobą i pozwalam innym ludziom być sobą. Dziś jestem sobą i czuję się cholernie dobrze.
Teraz, jeśli chodzi o niepewność ekonomiczną, upewnij się i przeczytaj drobny druk. Lub w tym przypadku, jego brak. Przeczytaj to zdanie uważnie. Nie jest napisane „niepewność ekonomiczna nas opuści” (nie chcę ci tego przerywać, ale wytrzeźwienie nie czyni cię automatycznie bogatym), ale „strach przed niepewnością ekonomiczną…”. To mówi nam, że strach zostanie zniesiony. Jasne, czasami moje saldo bankowe jest niższe niż bym chciał, ale kiedy jest, nadal wiem, że wszystko będzie dobrze. To jest właśnie prawdziwy dar. Wolałbym żyć bez strachu i nie mieć pieniędzy, niż żyć z pieniędzmi i ciągle się bać.
Intuicyjnie będziemy wiedzieli jak radzić sobie w sytuacjach, które kiedyś nas zaskakiwały
Cytując siebie po usłyszeniu tej obietnicy po raz pierwszy, „eeee, co?”. Na początku nawet nie rozumiałam, co ta obietnica oznacza. Pomyślałem sobie: „Nigdy nie byłem zaskoczony sytuacją. Nawet w najgorszych chwilach miałem kontrolę nad sytuacją”. Ale im więcej dowiadywałem się o moim uzależnieniu i sposobie, w jaki przetwarzam emocje, tym bardziej docierało do mnie, że każda sytuacja mnie zaskakuje. To dlatego spędziłem lata na samoleczeniu i próbach nie odczuwania swoich uczuć. W prawie każdej sytuacji, w której się znalazłem w czasie aktywnego uzależnienia, czułem, że lepiej sobie z nią poradzę, jeśli będę miał dobry humor. Jeśli to nie jest oszołomienie sytuacją – życiem w ogóle – to nie wiem, co nim jest.
Dzisiaj jestem uwarunkowany, że kiedy jestem skonfrontowany z dezorientującą sytuacją, moim zadaniem jest po prostu istnieć, oddychać, stawiać jedną stopę przed drugą i robić kolejną właściwą rzecz. Czasami się mylę i potrafię wyciągnąć z tego wnioski. Ale czasami robię to dobrze, nawet o tym nie myśląc, i to jest cholernie dobre uczucie.
Zdamy sobie nagle sprawę, że Bóg robi dla nas to, czego nie mogliśmy zrobić dla siebie.
O-M-G powiedział 'słowo na G'. To prawda. Istnieją programy odwykowe, które mówią o Bogu przez duże G. Rozumiem, że jest wielu z nas, którzy nie są wielkimi fanami słowa na G. Ja jestem jednym z nich. Ja jestem jednym z nich. Albo byłem, w każdym razie. Obecnie, zamiast przejmować się tym, jakie słowo ludzie wybierają, aby opisać moc wszechświata, wybieram po prostu pozwolić innym nazywać ją jakkolwiek chcą. Nazwij to Bogiem, nazwij to Mocą, nazwij to Wszechświatem, nazwij to swoim wyzdrowieniem, nazwij to Programem, do diabła, nazwij to mocą, nie obchodzi mnie to. Wszystko co wiem to to, że jest tam siła większa niż ja sam i czułem, że ta siła porusza się w moim życiu na różne sposoby.
Moc, o której mówię, nie prowadzi mnie do zakopanego skarbu ani nie daje mi magicznych mocy. Nie załatwia mi wymarzonej pracy ani nie pomaga znaleźć idealnej bratniej duszy. Moc, o której mówię, daje mi odwagę, daje mi siłę, daje mi nadzieję, daje mi uzdrowienie. Siła, o której mówię, daje mi zdolność do miłości, zdolność do dzielenia się, zdolność do troszczenia się o moich bliźnich, kiedy potrzebują pomocy. Moja wyższa siła utrzymuje mnie w pokorze. Moja wyższa moc daje mi odwagę, by prosić o pomoc. Moja siła wyższa utrzymuje mnie w trzeźwości, kiedy nie jestem wystarczająco silny, by zrobić to samemu. I za to jestem wdzięczny.
W tym sezonie świątecznym, zamiast martwić się o namacalne rzeczy, takie jak zakupy, pieniądze i prezenty, skup się na prawdziwych prezentach, które otrzymałeś lub które masz otrzymać. Darach, które uratują cię od życia w uzależnieniu. Dary, które zostały obiecane w Wielkiej Księdze te wszystkie lata temu, dary, które można zdobyć tylko poprzez wyzdrowienie z uzależnienia.