Dla pisarzy opłaca się być kontrarianinem. To znaczy, trudno jest zarobić na życie, sprzedając książki i artykuły, które mówią: „Konwencjonalna mądrość na temat tematu X trzyma się całkiem nieźle”. Bardziej obiecującym podejściem jest twierdzenie, że to, co wszyscy „wiedzą” o X, jest błędne: prawda jest zupełnie inna, a przynajmniej skomplikowana w sposób zarówno zaskakujący, jak i znaczący.
Ta druga taktyka opisuje niedawną książkę dziennikarza Bena Austena High-Risers: Cabrini-Green and the Fate of American Public Housing. Minęło siedem lat od czasu, gdy Chicago Housing Authority (CHA) zburzyło ostatni wieżowiec w Cabrini-Green Homes, publicznym projekcie mieszkaniowym (nazwanym tak na cześć świętej Frances Xavier Cabrini i przywódcy robotników Williama Greena), w którym 23 wieże, zbudowane w latach 1950-1962, zapewniały 3000 mieszkań. Wieżowce stały się znane niemal wyłącznie z przestępczości i nędzy. Chicago Tribune odnotowało, że jeden szczególny przymiotnik pojawiał się w tak wielu wiadomościach o projekcie, że nowi mieszkańcy miasta musieli założyć, że jego pełna nazwa to Notoryczne Domy Cabrini-Green. W artykule w Harper’s, który doprowadził do powstania jego książki, Austen napisał, że do czasu, gdy Cabrini-Green zostało zburzone, „stało się ucieleśnieniem koszmarnej wizji publicznego budownictwa mieszkaniowego”, lub, jak powiedział jednemu z rozmówców, punktem na „Mount Rushmore najstraszniejszych miejskich miejsc w Ameryce.”
Horrorystyczne historie były niezliczone. W 1970 roku snajperzy zamordowali dwóch policjantów z Chicago, którzy pracowali nad budową zaufania pomiędzy departamentem policji a mieszkańcami projektu. Po 11 zabójstwach na tym terenie na początku 1981 roku, burmistrz Chicago Jane Byrne wprowadziła się na trzy tygodnie do mieszkania w Cabrini-Green, chcąc zwrócić uwagę lokalnych i krajowych mediów na trwający chaos. W 1992 roku siedmioletni Dantrell Davis, idący z matką do szkoły z ich mieszkania na Cabrini-Green, został zamordowany, zabity strzałami z karabinu z wysokości jednego z wieżowców, które najwyraźniej były przeznaczone dla pobliskiej grupy nastolatków, o których sądzono, że są członkami gangu.
Chociaż w tym samym roku zamordowano 942 innych chicagowian, co uczyniło go najbardziej zabójczym dwunastomiesięcznym okresem w rejestrach miejskich sięgających 1957 roku – strzelanina Davisa była tak bezsensowna, że okazała się katalizatorem. Lokalni i krajowi politycy, świadomi, że wyborcy uważają, iż wszystkie poprzednie wysiłki zmierzające do zreformowania Cabrini-Green były daremne, zaczęli rozważać niewyobrażalne: zburzenie „pionowych gett” – nie tylko Cabrini-Green, ale także projektów w całym Chicago i innych miastach. Pod rządami Clintona, Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast (Office of Housing and Urban Development) wydał wytyczne (z dołączonymi dotacjami) dla lokalnych agencji: projekty mieszkalnictwa publicznego, w których wskaźnik pustostanów przekraczał 10 procent, miały być „przetestowane”, a te, które uznano za zbyt zniszczone, by ich odnowa była wykonalna, miały być przeznaczone do rozbiórki. „Do 1999 roku”, pisze Austen, „HUD chwalił się, że wyeliminował 50,000 jednostek mieszkaniowych w całym kraju; dekadę później liczba ta podwoiła się”. Zrównanie z ziemią Cabrini-Green symbolizowało ten zwrot.
Chicago nazwało reorganizację swojego systemu mieszkalnictwa publicznego „Planem Transformacji”. CHA nie tylko zburzyłoby zaniedbane projekty, ale wycofało się z zarządzania publicznymi nieruchomościami mieszkalnymi, redukując liczbę mieszkań w swojej domenie z 43,000 do 25,000, z czego 40 procent przeznaczono dla seniorów. Zamiast tego przyjęła skromniejszą rolę „ułatwiacza możliwości mieszkaniowych”. Znaczna większość z odjętych 18 tys. mieszkań znajdowała się w wyburzonych wieżowcach. Ułatwienie ze strony CHA polegało na przyznaniu niektórym byłym lokatorom mieszkań komunalnych bonów Sekcji 8 (nazwanych tak na cześć poprawki do federalnej ustawy mieszkaniowej z 1974 roku) na pokrycie czynszu w mieszkaniach prywatnych. Inni zostali umieszczeni w prywatnie wybudowanych i zarządzanych osiedlach o „mieszanych dochodach”.
Rozwiązania o mieszanych dochodach, w których lokatorzy otrzymujący subsydia mieszkaniowe mieszkali obok właścicieli mieszkań, którzy kupili je po cenach rynkowych, miały być szczególnie transformujące – pracowitość właścicieli, kontrola impulsów i zdolność do odraczania gratyfikacji rozprzestrzeniałyby się przez osmozę na ich subsydiowanych sąsiadów, pomagając im wspinać się po drabinie dobrobytu. Z czasem, jak wierzyło CHA, osiedla o mieszanych dochodach „ponownie włączą rodziny o niskich dochodach i mieszkania w większą fizyczną, społeczną i ekonomiczną tkankę miasta”. Albo, jak powiedział burmistrz Richard M. Daley o przeniesionych, „Chcę odbudować ich dusze”
Można więc śmiało powiedzieć, że poniższe propozycje wydają się sprzeczne: Cabrini-Green nie było aż tak złym miejscem; wielu byłych mieszkańców myśli o jego zburzeniu z gniewem i żalem; nowe opcje mieszkaniowe wspierane przez CHA mają swoje własne problemy; a niepowodzenia wysokich mieszkań publicznych wynikały ze złego zarządzania i bezdusznych decyzji politycznych, a nie z jakiejkolwiek wrodzonej wady. To są twierdzenia Austen w książce High-Risers, która opowiada historię kilku lokatorów Cabrini-Green w obszernych (i czasami przesadnie) szczegółach. Jedna z nich, Dolores Wilson, mieszkała w Cabrini-Green przez ponad 40 lat, od jego otwarcia do rozbiórki. Dni po pochowaniu swojego syna, zamordowanego tuż obok projektu, broniła go przed reporterem: „Powiedz im, że jest tu więcej miłości niż terroru.”
Austen przedstawia Cabrini-Green jako miejsce, w którym mieszkańcy stworzyli dom. „Rodziny dorastały obok siebie, całe pokolenia” – zauważa. „Obserwowały nawzajem swoje dzieci, razem robiły zakupy, dzieliły się jedzeniem, pomagały sobie, kiedy rodzina straciła kogoś bliskiego lub była w potrzebie.”
Jako dzieło socjologii narracyjnej, High-Risers tylko w drugiej kolejności zajmuje się polityką i rzecznictwem. Pomimo tej powściągliwości, nie ma wątpliwości, że poglądy polityczne Austen są po lewej stronie centrum. Twierdzi on na przykład, że Stany Zjednoczone uciekły się do wyburzania, a nie do mniej drastycznych środków naprawczych w odniesieniu do mieszkalnictwa publicznego, ponieważ u schyłku XX wieku „coraz mniej Amerykanów wierzyło, że mają zbiorową odpowiedzialność za zapewnienie wystarczającej ilości mieszkań tym, którzy mają ich zbyt mało”. Jeden z autorów wywiadu dla South Side Weekly zapytał Austena, czy Cabrini-Green, i ogólnie wysokie budownictwo publiczne, mogłoby odnieść sukces. Być może, odpowiedział Austen, gdyby podatnicy „w pełni finansowali” te projekty, co wiązałoby się nie tylko z utrzymaniem budynków, ale także z zapewnieniem szeregu udogodnień: „parków i szkół, dobrych sklepów i szpitali, centrum urazowego, basenu i rozrywki”. (Kiedy odbiorcy pomocy społecznej zastąpili rodziny z klasy robotniczej w mieszkaniach publicznych, praktycznie wszyscy z 20.000 mieszkańców Cabrini-Green byliby biedni). Austen ponownie ubolewał nad „niechęcią Amerykanów do poczucia współodpowiedzialności za programy sieci bezpieczeństwa socjalnego”; ta niechęć, jak utrzymywał, zawsze była nie do pokonania i stała się dominującą siłą polityczną w latach osiemdziesiątych.
„W 1992 roku siedmioletni Dantrell Davis, idący z matką do szkoły, został zabity strzałami z karabinu wysoko w jednym z wieżowców.”
Jednakże takie wyjaśnienie traktuje wycofanie poparcia dla ambitnych inicjatyw państwa opiekuńczego jako spontaniczny rozwój, polityczny zimny front, który nadciągnął, wypierając wcześniejsze ciepłe zaangażowanie na rzecz najmniejszych spośród nas. Głęboki sceptycyzm opinii publicznej wobec działań w zakresie opieki społecznej rzeczywiście ograniczył możliwości reagowania na kryzys mieszkalnictwa publicznego – „kawaleria nie nadchodziła”, powiedział urzędnik z Chicago, który opracował Plan Transformacji. Wobec braku perspektyw na masowy napływ nowych dolarów podatkowych, miasto i HUD postawiły na vouchery i projekty o mieszanym dochodzie jako najmniej szkodliwe z dostępnych środków zaradczych. Wątpliwości wyborców były jednak zarówno konsekwencją, jak i przyczyną: epizodyczne koszmarne raporty z realizacji projektów utwierdziły ich w przekonaniu, że programy pomocy społecznej powinny być oceniane na podstawie ich rezultatów, a nie aspiracji.
W dyskusji z Austenem, burmistrz Chicago Rahm Emanuel przypomniał mu, że wyborcy nie poparliby wyższych wydatków na siatkę bezpieczeństwa, gdyby wiarygodnie wierzyli, że rząd nie jest w stanie zarządzać „paradą jednego samochodu”. Mieszkalnictwo publiczne, w szczególności, przyniosło głębokie rozczarowanie, a następnie pogardliwy sprzeciw. Początkowo promowano je jako niezawodne remedium na, między innymi, likwidację slumsów, przestępczość, zdrowie publiczne, spójność rodzin, udział siły roboczej i uzależnienia. „Domy działają jak magia” – zachwycała się Elizabeth Wood, pierwsza dyrektor wykonawcza CHA. „Daj tym ludziom przyzwoite mieszkanie, a lepsze siły w nich mają szansę zadziałać. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich odpowie”. Ta gwarancja nie zestarzała się dobrze.
Przypadek Austena jest przekonujący w niektórych szczegółach, choć nie w sposób, który sugerowałby, że Cabrini-Green zasługiwało na lepszy los. To prawda, jak twierdzi, że Cabrini-Green stało się synekdochą nieudanych mieszkań publicznych częściowo z powodu przypadku geograficznego. Wszystkie inne projekty w Chicago były zlokalizowane w dzielnicach zamieszkanych głównie przez czarnych i biednych; Cabrini-Green znajdowało się zaledwie kilka przecznic od najbardziej zamożnej dzielnicy Chicago, Złotego Wybrzeża, i najbogatszej dzielnicy handlowej, North Michigan Avenue. Lokalizacja oznaczała, że dziennikarze, którzy zazwyczaj mieszkali i pracowali na North Side, znaleźli projekt w porównywalnym stopniu dostępny, a ich leady do historii o przestępczości i biedzie w Cabrini-Green praktycznie pisały się same.
W rzeczywistości Cabrini-Green nie było ani największym projektem mieszkaniowym w Chicago – w latach 90. 92 procent mieszkańców CHA mieszkało gdzie indziej – ani najgorszym w mieście. Morderstwo Davisa, na przykład, było okropne, ale nie wyjątkowe. W 1988 roku ośmioletni chłopiec z ogromnego Raymond Hilliard Homes, na południe od Loop, został znaleziony powieszony na klatce schodowej, ze związanymi rękami i stopami. Morderstwo pozostało nierozwiązane, ale „Hilliard” nie wszedł do narodowego słownictwa. Projekt nie został nawet zburzony, jako jeden z niewielu w swoim rozmiarze i rodzaju przetrwał Plan Transformacji. Mimo to, pokazanie, że Cabrini-Green nie było jednostkowo złe, nie oznacza, że było choćby minimalnie dobre.
Austen twierdzi również, że Chicago nie było sprawiedliwym testem dla mieszkalnictwa publicznego, ponieważ CHA „ma długą historię bycia jednym z najmniej wydajnych i najgorzej zarządzanych departamentów rządowych”. Skorumpowana, nieudolna i nieudolna, CHA była agencją, której pracownicy w różnych okresach byli przyłapani na płaceniu pracownikom widmom, fałszowaniu rejestrów nadgodzin i fałszowaniu rachunków za dostawy. I pomimo nowych środków bezpieczeństwa przyjętych w latach 90-tych, mieszkańcy chicagowskich mieszkań publicznych byli, jak donosi High-Risers, „dwa razy bardziej narażeni niż inni mieszkańcy Chicago na bycie ofiarami poważnych przestępstw”. Federalni kontrolerzy byli tak zaniepokojeni złym zarządzaniem, że przejęli kontrolę nad CHA w latach 1995-1999. Ale tak okropne jak CHA było, przykłady kwitnących projektów mieszkalnictwa publicznego gdzie indziej są rzadkie lub nie istnieją.
Nowojorczycy, którzy zapomnieli o wpadkach Nowojorskiego Urzędu Mieszkaniowego – przerwach w dostawie ciepła ostatniej zimy, które dotknęły 80 procent mieszkańców NYCHA i trwały średnio 48 godzin, na przykład, albo o braku dokładnego i uczciwego przeprowadzania inspekcji farb ołowiowych – będą zaskoczeni, gdy dowiedzą się, że elegie na temat chicagowskich projektów zawierają lament, że mogłyby one przetrwać, gdyby tylko były zarządzane tak umiejętnie jak nowojorskie. Tak, Nowy Jork zburzył tylko jeden ze swoich projektów – Prospect Plaza Houses, czterobudynkową inwestycję z 368 mieszkaniami na Brooklynie. Ma to jednak mniej wspólnego z kompetentnym zarządzaniem, niż z wielkością obszaru NYCHA: około 180 000 mieszkań, w których mieszka 400 000 ludzi, czyli prawie 5 procent populacji pięciu dzielnic. Wyburzenie nowojorskich projektów i relokacja tak dużej liczby mieszkańców w mieście, w którym brakuje alternatywnych mieszkań po przystępnych cenach, zawsze będzie kosztowne, skomplikowane i niepopularne.
Austen, jak się okazuje, nie jest jedynym kontrarianinem w kwestii mieszkalnictwa publicznego. Inni naukowcy i intelektualiści popierają tezę, że mieszkalnictwo publiczne nie tyle nie sprawdziło się, co nigdy nie zostało uczciwie wypróbowane. Historyk Nicholas Dagen Bloom napisał w tym celu jedną książkę, Public Housing That Worked: New York in the Twentieth Century (2008), i współredagował inną, Public Housing Myths: Perceptions, Reality, and Social Policy (2015). Ta sama teza legła u podstaw The Pruitt-Igoe Myth, filmu dokumentalnego Chada Freidrichsa z 2012 r. o niesławnym projekcie mieszkalnictwa publicznego w St. Louis, zbudowanym w 1954 r., a zrównanym z ziemią w 1972 r.
Wszyscy kontrarianie twierdzą, że mieszkalnictwo publiczne ma osiągnięcia zarówno lepsze, niż nam się wydaje, jak i nie gorsze, niż mamy prawo oczekiwać, biorąc pod uwagę zniechęcające tendencje historyczne i opozycję polityczną skierowaną przeciwko tej instytucji. Przeszkody te obejmują: zniknięcie kilku milionów miejsc pracy w fabrykach od lat 50-tych, co zrujnowało finanse miast i możliwości ich mieszkańców; drogi szybkiego ruchu, suburbanizację i ucieczkę białych, które przyczyniły się do obojętności wobec miast i ich mieszkańców; oraz segregację rasową w amerykańskich miastach, która została wzmocniona przez polityczne decyzje dotyczące wyboru lokalizacji dla projektów mieszkalnictwa publicznego.
High-Risers przytacza wszystkie te wyzwania i dodaje kolejne: CHA zbudowało zbyt wiele mieszkań z wieloma sypialniami, zaprojektowanych dla dużych rodzin, co rzekomo zachęcało mieszkańców do posiadania większej liczby dzieci. Austen zauważa, że w kraju, gdzie w większości dzielnic na jedno dziecko przypadają dwie osoby dorosłe, 70 procent mieszkańców Cabrini-Green miało 16 lat lub mniej. Taki stosunek był „katastrofalny”, jak pisze historyk D. Bradford Hunt w książce Blueprint for Disaster: The Unraveling of Chicago Public Housing (2009). „Ustanowienie porządku społecznego w tych warunkach było prawie niemożliwe. Bardziej niż jakikolwiek pojedynczy czynnik, kombinacja wysokiego stosunku młodzieży do dorosłych i wieżowców skazała na zagładę chicagowskie mieszkania publiczne.” Punkt widzenia Austena i Hunta jest wiarygodny, o ile idzie w parze. Ale Prawo Saya – podaż tworzy swój własny popyt – jest tezą makroekonomiczną, a nie taką, która proponuje związek między nieruchomościami a biologią reprodukcyjną.
Austen odrzuciłby wszelkie sugestie, że „obwinia ofiarę”, ale obraz, który wyłania się z High-Risers jest sprzeczny z zawartym w książce przychylnym portretem mieszkańców Cabrini-Green. Projekt jawi się jako rozpadający się, niebezpieczny kompleks apartamentów zarządzany przez pracowników rządowych, z których wielu nie potrafi lub nie chce wykonywać swojej pracy, i zamieszkany przez biednych mieszkańców, z których wielu nie potrafi lub nie chce zorganizować swojego życia.
Przede wszystkim, to co skazało Cabrini-Green na zagładę to brak mężczyzn, którzy wzięliby odpowiedzialność za siebie, swoje dzieci i swoją społeczność. Mimowolnie, książka Austen podtrzymuje słynny raport Daniela Patricka Moynihana z 1965 roku o kryzysie czarnej rodziny: „Społeczność, która pozwala dużej liczbie mężczyzn dorastać w rozbitych rodzinach, zdominowanych przez kobiety, nigdy nie nabywając żadnych stabilnych relacji z męskim autorytetem, nigdy nie nabywając żadnego zestawu racjonalnych oczekiwań co do przyszłości – ta społeczność prosi o chaos i dostaje go”. Austen zwraca uwagę, że w jednym ze 134-mieszkaniowych wieżowców projektu mieszkało zaledwie pięciu dorosłych mężczyzn. Chłopcy, którzy dorastali w Cabrini-Green, desperacko pragnęli ojcowskiej uwagi i dyscypliny. Wielu z nich ciągnęło do Jesse’ego White’a, nauczyciela gimnastyki, trenera lekkoatletyki, wiecznego organizatora zajęć dla dzieci i niestrudzonego ewangelisty samokontroli i szacunku dla samego siebie. „On był tym ojcem, którego nie było w domu dla wielu z nas”, Kelvin Cannon opowiada Austen o dorastaniu w Cabrini-Green. „Zabierał nas w miejsca, w które normalny ojciec mógłby nas zabrać. Spędzał z nami czas, jakbyśmy byli jego dziećmi.”
Po tym, jak White rozpoczął karierę w polityce Illinois, ograniczając swoją pracę z dziećmi z Cabrini-Green, „wszystko poszło źle”, wspomina Cannon, którego kolejnym wzorem do naśladowania był 20-letni przywódca gangu i były skazaniec, ostatecznie zamordowany w jednym z wieżowców. W moralnej i społecznej anarchii dzielnicy bez ojców, „nie trzeba było czekać do osiemnastego roku życia, aby stać się mężczyzną”, jak mówi Cannon. „Mogłeś być mężczyzną mając dwanaście czy trzynaście lat”. Ale, oczywiście, wyobrażenie 12-letniego chłopca bez ojca o męskości może być groteskową karykaturą, pełną agresji i wiary w siebie, pozbawioną osądu. Do 18 roku życia Cannon był ojcem dziecka, dołączył do gangu i poszedł do więzienia po skazaniu za napad z bronią w ręku i wtargnięcie do domu. Jest on jednym z tematów, które Austen wybiera, by pokazać niedocenianą złożoność i przyzwoitość mieszkańców Cabrini-Green.
Cabrini-Green nie zdołało więc zadziałać magii, która uaktywniłaby lepsze siły w jego lokatorach. Wczesne przekonanie, że budownictwo publiczne może przynieść odnowę moralną i odbudować kapitał społeczny, z perspektywy czasu wygląda absurdalnie. Wysokie wieżowce zostały zburzone w przekonaniu, że w rzeczywistości stały się destrukcyjne dla tych celów, ale remedium na skoncentrowaną biedę – rozproszona bieda – zastosowane w Public Housing 2.0 zawierało nadmierną wiarę pierwszej iteracji w odkupieńczą zdolność polityki mieszkaniowej. Austen słusznie opisuje jako „gwieździste oko” nadzieję Planu Transformacji na „produktywne sąsiedztwo” w osiedlach o mieszanych dochodach. Żadne dowody nie potwierdzają tezy, że znacząca liczba mieszkańców miasta z klasy średniej będzie gorliwie doradzać zubożałym ludziom mieszkającym w głębi korytarza, lub że byli mieszkańcy projektu z wdzięcznością skorzystają z takiego doradztwa, naśladując nawyki i usposobienie swoich zamożniejszych sąsiadów.
„Cabrini-Green nie zdołał zadziałać magią, która uaktywniłaby lepsze siły w jego lokatorach.”
Po rozpoczęciu swojej pracy jako facylitator możliwości mieszkaniowych, „CHA było zaskoczone, gdy dowiedziało się, jak wiele osób w jego budynkach było niepełnosprawnych umysłowo lub fizycznie, cierpiało z powodu traumy, nadużywało alkoholu lub narkotyków” – relacjonuje High-Risers. „Rodziny te potrzebowały pomocy pracownika socjalnego, a nie doradcy ds. relokacji”. Wśród osób, których domy w Cabrini-Green czekała rozbiórka, nie było też dużego popytu na mieszkania o mieszanych dochodach. Inwestor jednego z takich osiedli miał nadzieję, że 60 rodzin z Cabrini będzie ubiegać się o 12 mieszkań przeznaczonych dla nich; tylko dwie z nich ukończyły proces.
Chicago’s mixed-income development applicants were screened for lifestyle choices, it’s worth noting, which doubtless suppressed demand from the relocated. Wnioskodawcy z kartoteką kryminalną, niezapłaconymi rachunkami, nieudanymi testami narkotykowymi, lub których dzieci nie pojawiały się w szkole, byli odrzucani. Austen zauważa, że ten stan był echem najwcześniejszych lat mieszkalnictwa publicznego, kiedy to „bezrobotni, niestabilni lub niestosowni” byli odrzucani. Jak zauważa Nicholas Dagen Bloom, Nowy Jork przez długi czas odmawiał przyznania publicznego mieszkania na podstawie „czynników takich jak uzależnienie od narkotyków, nieślubne macierzyństwo, nieregularna praca”. Jednak w latach 60-tych, pod naciskiem polityków i aktywistów, NYCHA, podobnie jak inne agencje mieszkaniowe, zaczęło przyjmować coraz więcej osób korzystających z pomocy społecznej do mieszkań publicznych i ogólnie złagodziło kryteria kwalifikacyjne.
To jest większy dylemat mieszkalnictwa publicznego, a w rzeczywistości całej polityki pomocy społecznej. Jeśli ubóstwo po prostu dotyka niektórych ludzi, tak jak klęski żywiołowe, to obwinianie ofiar za ich pech jest bezlitośnie okrutne. Jeśli jednak, co bardziej prawdopodobne, ubóstwo jest wynikiem skomplikowanych interakcji między naszymi wyborami a tym, co nam się przytrafia, zapewnianie mieszkań (lub innych świadczeń) na zasadzie „bez pytania i bez zobowiązań” jest poważnym błędem. Taka „hojność” wzmacnia zachowania, które utrwalają ubóstwo, jednocześnie skutecznie dyskredytując zachowania, które pozwalają go uniknąć i skrócić. W każdym razie republika, w której rząd czerpie swe słuszne uprawnienia z przyzwolenia rządzonych, i która prowadzi państwo opiekuńcze czerpiące swe zasoby z cierpienia podatników, nie może lekceważyć powszechnego odrzucenia bezwarunkowych świadczeń socjalnych.
Kontrarianie broniący mieszkań komunalnych z czasów Cabrini-Green mają po swojej stronie element zaskoczenia, a nawet zuchwałości. Jego krytycy mieli, i mają, coś silniejszego: praktyczną siłę demokratycznego sprzeciwu i moralną siłę umowy społecznej, która odnosi się nie tylko do materialnych potrzeb ubogich, ale także do ich wyborów i charakteru. Mądrość konwencjonalna może być nudna, ale w niektórych przypadkach jest godna uwagi, ponieważ jest mądra.
William Voegeli jest starszym redaktorem Claremont Review of Books, wizytującym naukowcem w Claremont McKenna College’s Salvatori Center i współpracownikiem American Project w Pepperdine School of Public Policy.
Zdjęcie górne: Niesławny projekt mieszkalnictwa publicznego stoi pusty przed wyburzeniem. (CARLOS JAVIER ORTIZ/REDUX)