Danna Cogburn-Barrett, D.C. „Rooster” Cogburn, i niewielka część ich stada.
Picacho, Arizona
W 1993 roku D.C. „Rooster” Cogburn przeniósł swoją rodzinę na Pustynię Sonoran, w połowie drogi między Phoenix a Tucson, i zaczął hodować strusie. Sprawy szły dobrze przez kilka lat, a w 1999 roku rodzina Cogburnów otworzyła swoje ranczo dla publiczności. Danna Cogburn-Barrett, córka Roostera, pomagała w prowadzeniu turystycznej strony biznesu. Nie było tego dużo. Wtedy, jak powiedziała, wszystko co mieli to namiot, składany stół i kilka strusi do odwiedzenia.
21-letni Rooster na torze rodeo w Oklahomie.
Wtedy wydarzyła się katastrofa. Balonik na gorące powietrze wystraszył stado strusi i wywołał panikę. Strusie rozbiły wszystko na swojej drodze, w tym siebie nawzajem. Zginęło ponad 1000 sztuk. Rooster – który pochodził z Oklahomy – porównał następstwa do tornada. Część strusiego rancza padła trupem.
Ale Cogburnowie wciąż mieli przydrożną atrakcję. Zdecydowali, że jeśli chcą przetrwać, potrzebują urozmaicenia i interakcji między ludźmi a zwierzętami – jak w zoo, ale z rozmachem. „Zawsze zajmowaliśmy się zwierzętami i show-biznesem,” powiedziała Danna, która, podobnie jak jej tata, jest byłym aktorem rodeo. „Niektórzy ludzie uważają, że to dziwne, ale my lubimy dziwactwa. My jesteśmy dziwni.”
Kolejny odwiedzający Ostrich Ranch przygotowuje się do tego, aby zostać obciągniętym.
Dziwność na Rooster Cogburn Ostrich Farm pochodzi nie tylko od strusi o wysokości dziewięciu stóp, ale od bogatego zestawu egzotycznych zwierząt i mniej egzotycznych zwierząt prezentowanych w egzotyczny sposób. Są tu kozy, które wystawiają głowy przez ścianę jak żywe trofea i dają ci buziaka; tropikalne ptaki, które siadają na twojej głowie („Jeśli zrobią na ciebie kupę, wypowiedz życzenie” – powiedziała Danna); i chrzęstnoszkieletowe ryby, które zasysają twoje ręce jak wodny odkurzacz.
Na Ranczu nie ma przejażdżek w siodle: strusie są szybsze niż konie wyścigowe, mogą rozczłonkować lwy swoimi stopami.
Klejem, który łączy te stworzenia z ludzkimi turystami jest jedzenie. Każdy z odwiedzających Ranczo otrzymuje miseczkę pełną odżywczej karmy i szczegółowe instrukcje, gdzie ma się udać i jak nakarmić każde zwierzę. Następnie są wypuszczani na otwartą przestrzeń, podążając ścieżką od sycylijskich małpek do ekspozycji płaszczek – i chwała Cogburnom za to, że w jakiś sposób udało im się przenieść basen z płaszczkami na pustynię Arizony. Kiedy turyści docierają do końca szlaku, dostają chusteczki dla dzieci, pojemnik z jedzeniem trafia do kosza do ponownego mycia, a oni wychodzą do sklepu z pamiątkami.
Strusie też tu są, setki z nich, w paśniku z Picacho Peak górującym w tle. „Strusie to żywe dinozaury” – głosi jeden z wielu informacyjnych znaków na Rooster Cogburn Ranch, a jeśli Hollywood czegoś nas nauczyło, to tego, że dinozaury i turyści to niebezpieczna mieszanka. Rodzina Cogburnów respektuje tę lekcję: ludzie i strusie w większości pozostają po przeciwnych stronach ogrodzenia z drutu stalowego o wysokim napięciu, chociaż wielkie ptaki wychylają głowy, aby wyrwać jedzenie z rąk turystów. „Musisz zostać ugryziony przez strusia przynajmniej raz; to najlepsza historia, jaką możesz zabrać do domu” – powiedziała Danna, która została ugryziona niezliczoną ilość razy. W przeciwieństwie do kóz, nie chcesz pocałunku od strusia – nie, chyba że chcesz mieć wybity ząb (jak Rooster).
Kąpielisko płaszczek to niespodziewany widok na Pustyni Sonoran.
„”Czy mogę przejechać się na strusiu? Pytają mnie o to sto razy w tygodniu” – powiedziała Danna, która musi odmawiać wszystkim, którzy myślą, że „strusie ranczo” to miejsce, gdzie mogą założyć kowbojski kapelusz i pokłusować przez pustynię w siodle na żywym dinozaurze. „Strusie są super szybkie, ich mózgi są mniejsze niż gałki oczne i mogą cię zabić jednym kopnięciem” – powiedziała Danna. „To są naprawdę złe cechy dla czegoś, na czym chciałbyś jeździć.”
Czuwające króliczki pilnują zagrody z patriotycznymi strusimi jajami.
Danna jest szczególnie dumna z wielu znaków na Ostrich Ranczach, które sama wykonuje, choć przyznaje, że niewielu gości je czyta. A szkoda; turyści dowiedzieliby się, że owce rasy St. Croix są „niezwykle odporne na gnicie stóp i pasożyty”; że karłowate kozy nigeryjskie zostały „pierwotnie sprowadzone do USA jako pokarm dla lwów”; a także, że owce rasy St. Jako pokarm dla lwów” i że australijskie Lorikeets Rainbow „wymagają wysokokalorycznej diety nektarowej równej 150 funtowemu człowiekowi jedzącemu 176 cheeseburgerów dziennie.”
Rooster pojawia się sporadycznie w kompleksie turystycznym, ale jest głównie gościem zza kulis, nadal pracującym na ranczu siedem dni w tygodniu w wieku osiemdziesięciu lat. Widać, że wiele myśli i niekończącej się pracy włożono w stworzenie miejsca, które sprawia, że karmienie kilkunastu dziko różniących się od siebie gatunków zwierząt wydaje się nie wymagać wysiłku i sprawiać przyjemność. Nawet wybór stworzeń wymaga planowania. „Chcemy zwierząt, które są różne, ale nie chcemy niczego, co jest naprawdę niebezpieczne”, powiedział Danna, „i musimy mieć stado z nich, ponieważ tylko jeden lub dwa z czegoś nie może jeść z setek ludzi każdego dnia”. Zaskakująco, potencjalnie śmiertelne strusie są bardziej przyjazne turystom niż pieski preriowe, które okazały się zbyt kapryśne dla Ostrich Rancz, lub rudogłowe kaczki, które Danna opisała jako „po prostu dad-gum mean.”
Ostrich Ranches były jednymi z najstarszych amerykańskich atrakcji przydrożnych (pierwsze otwarto dla publiczności w Kalifornii w 1883 roku), ale ich popularność osłabła dekady temu. Rooster Cogburn Ostrich Ranch – największe na świecie poza Afryką – jest zarówno anachronizmem, jak i odrodzeniem. Wymyśliło sobie, jak przetrwać nie tylko spustoszenia spowodowane przez szalejące neo-dinozaury, ale także wymagania współczesnych turystów. „Wykopaliśmy się z dołka po jednej garści ziemi na raz” – mówi Danna. „Jesteśmy albo zbyt głupi, albo zbyt twardzi, by nas zabić.”