Articles

Stłumiona demokracja

Posted on

„Naszym zdaniem ideał suwerenności ludowej odgrywa we współczesnej ideologii demokratycznej taką samą rolę, jaką boskie prawo królów odgrywało w epoce monarchicznej. Jest to … fikcja zapewniająca legitymizację i stabilność systemom politycznym, których rzeczywiste funkcjonowanie jest ewidentnie – i nieuchronnie – mniej niż boskie.”

-Christopher Achen i Larry Bartels (1)

System dwupartyjny i jego alternatywy

Od czasu powstania Partii Republikańskiej w latach 50. XIX wieku wszyscy amerykańscy prezydenci byli albo Demokratami, albo Republikanami. Od tamtego czasu większość kongresmenów to Demokraci lub Republikanie. Ze względu na dominację dwóch głównych partii politolodzy klasyfikują Stany Zjednoczone jako system dwupartyjny, mimo że mamy wiele partii politycznych. System dwupartyjny różni się od swoich alternatyw: systemu jednopartyjnego, w którym inne partie są albo zakazane, albo tak skrępowane, że nie mogą konkurować z partią rządzącą, lub systemu wielopartyjnego, w którym istnieją trzy lub więcej partii mających realną szansę na udział w rządzie. Współczesna historia pełna jest jednopartyjnych systemów politycznych, takich jak nazistowskie Niemcy czy Związek Radziecki. Irak pod rządami Saddama Husajna był systemem jednopartyjnym. Chińska Republika Ludowa jest systemem jednopartyjnym. Systemy jednopartyjne można również znaleźć w Korei Północnej, Wietnamie i na Kubie. Systemy wielopartyjne istnieją w wielu krajach, takich jak Dania, Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Australia i Nowa Zelandia. Dlaczego Stany Zjednoczone są systemem dwupartyjnym, a nie wielopartyjnym? Jest to przecież bardzo zróżnicowany kraj, który prawdopodobnie mógłby wspierać więcej niż dwie partie.

Causes of America’s Two-Party System

Konsensus wśród politologów jest taki, że dwie cechy strukturalne zdecydowanie sprzyjają systemowi dwupartyjnemu w przeciwieństwie do systemu wielopartyjnego. Pierwszą z nich jest szereg praw, które ograniczają dostęp do głosowania i w inny sposób penalizują partie trzecie. Na przykład przepisy kongresowe faworyzują Demokratów i Republikanów. Jeśli ktoś z trzeciej partii lub osoba bez przynależności partyjnej zostanie wybrana do Kongresu, musi zdecydować się na przynależność do jednej z głównych partii, aby otrzymać przydział do stałych komisji. Kandydaci na prezydenta z głównych partii otrzymują publiczne pieniądze na prowadzenie swoich kampanii. Ale kiedy kandydat trzeciej partii ubiega się o urząd prezydenta i chce otrzymać publiczne fundusze poprzez FEC, musi je otrzymać po zakończeniu wyborów, ponieważ ich wysokość jest uzależniona od tego, jak dobrze wypadł w ostatnich wyborach.

Trzecie partie najgłośniej narzekają na ograniczenia w dostępie do kart wyborczych, czyli wszelkie bariery w umieszczeniu kandydata na karcie wyborczej, tak aby wyborcy nie musieli wpisywać jego nazwiska. Argumentują one, że gdyby w latach 50. XIX wieku obowiązywały dzisiejsze ograniczenia w dostępie do kart wyborczych, Partia Republikańska nigdy nie stałaby się partią narodową. Jak zauważa analityk polityczny Richard Winger, pierwsze ograniczenia w dostępie do kart wyborczych zaczęły obowiązywać pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku i stawały się coraz bardziej restrykcyjne w latach trzydziestych i sześćdziesiątych XX wieku. (2) Naturalne eksperymenty pokazały, że kiedy ograniczenia w dostępie do kart wyborczych zostały zmniejszone, główne partie stanęły w obliczu znacznie zwiększonej konkurencji ze strony kandydatów partii trzecich i niezależnych. (3)

Ograniczenia w dostępie do kart wyborczych obejmują opłaty za zgłoszenie, wczesne terminy zgłaszania kandydatur i wymogi dotyczące podpisów. Ten ostatni jest być może najbardziej uciążliwym obciążeniem dla partii trzecich. Wiele stanów wymaga od niezależnych i partyjnych kandydatów zebrania wystarczającej liczby podpisów pod petycjami, aby dostać się na listę wyborczą. Mówiąc prościej, „im większa część elektoratu jest zobowiązana do podpisania petycji nominacyjnych, tym mniej kandydatów mniejszościowych i niezależnych pojawia się na karcie wyborczej”. (4) Trzecia partia, która chciałaby wystawić kandydatów na wszystkie miejsca w Izbie w całym kraju, musiałaby zebrać miliony podpisów. Demokraci i Republikanie są zwolnieni z tego ciężaru. Zbieranie tych podpisów jest kosztowne i czasochłonne. Łącznie, opłaty za zgłoszenie i wymagania dotyczące podpisów hamują konkurencję wyborczą, zwłaszcza wyścigi do Izby Reprezentantów. (5)

Drugim elementem strukturalnym powodującym, że Stany Zjednoczone mają system dwupartyjny, są nasze wybory typu „zwycięzca bierze wszystko”, które Brytyjczycy nazywają systemem „first-past-the-post”, stosowanym w okręgach jednomandatowych. W takim systemie jedna osoba reprezentuje każdy okręg wyborczy do Izby lub Senatu i uzyskuje to wyróżnienie dzięki otrzymaniu największej liczby głosów spośród oddanych, nawet jeśli nie uzyskała większości głosów. Tak więc, jeśli Bill otrzyma 546 głosów, Mary – 545 głosów, a Sam – 544 głosy w wyborach do Izby Reprezentantów USA, Bill wygrywa, mimo że otrzymał tylko 33 procent głosów. Otrzymał on najwięcej głosów, którym brakuje do większości, zwanej liczbą mnogą głosów, i to on będzie reprezentował ten okręg. Zajęcie drugiego miejsca nie daje Mary nic, a Sam ma podobnego pecha, mimo że otrzymał tylko 2 głosy mniej niż zwycięzca. Tendencja do promowania dwóch partii przez systemy okręgów jednomandatowych typu „zwycięzca bierze wszystko” jest czasami nazywana prawem Duvergera, od nazwiska francuskiego politologa Maurice’a Duvergera.

Jak system „zwycięzca bierze wszystko” pomaga stworzyć system dwupartyjny? Aby odpowiedzieć na to pytanie, będziemy potrzebować bardziej realistycznego przykładu. Załóżmy, że mamy partię liberalną, która forsuje interesy zwykłych robotników, ale jest też w pewnym stopniu przyjazna środowisku – Partię Niebieską, mamy partię konserwatywną, która forsuje interesy wielkiego biznesu i przedsiębiorców i jest bardzo nieprzyjazna środowisku – Partię Czerwoną, i mamy nową partię, która bardzo troszczy się o środowisko – Partię Zieloną. Załóżmy, że mamy trzy okręgi wyborcze, a Partia Zielonych startuje najsilniej w jednym regionie. Wreszcie, bądźmy realistami i powiedzmy, że Partia Zielonych nie ma takiej siły, jaką miał zdobywca trzeciego miejsca Sam w naszym powyższym przykładzie. Mamy wybory, a oto ich wyniki:

Co się stało? Niebieski zdobywa dwa mandaty, uzyskując większość głosów w Okręgu Pierwszym i większość głosów w Okręgu Trzecim. Czerwony zdobywa jeden mandat w Okręgu Drugim. Zieloni dostają nic, bupkis, nichts, nada. A to wszystko po tym, jak Zieloni przeszli przez całą pracę i koszty związane z założeniem partii i dostaniem się na listę wyborczą. Czy wielbiciele Zielonych mogą utrzymać partię przez dwa lata do następnych wyborów? Być może. Załóżmy jednak, że nie tylko utrzymają ją w ruchu, ale nawet osiągną nieco lepsze wyniki. Oto wyniki następnych wyborów dwa lata później:

Indeed, Zieloni zrobili trochę lepiej, ale co im to dało? Wciąż nic. Pierwsza lekcja z tego jest taka, że bardzo trudno jest utrzymać nową partię rok po roku, jeśli cały ten wysiłek nie przynosi rzeczywistych miejsc w legislaturze. W tym przypadku, partia Zielonych odnotowała ogromne zyski dla trzeciej partii. Często tak nie jest, więc poza utrzymaniem partii w ruchu, trudno jest przekonać obywateli do głosowania na przegraną partię, która ma małe szanse na zdobycie miejsc w Kongresie. Ludzie chcą głosować na partię, która ma przynajmniej jakieś szanse na zdobycie mandatów. To jest druga lekcja. Trzecia lekcja jest równie ważna. Zobaczcie, co się stało w tych drugich wyborach. Zieloni odciągnęli wyborców od Niebieskich, którzy są drugim wyborem wśród eko-wyborców, ponieważ są przynajmniej w pewnym stopniu przyjaźni środowisku. Czyniąc to, ci wyborcy zaszkodzili Niebieskiej partii i zagwarantowali, że Czerwona zdobędzie kolejny mandat, mimo że poparcie dla Czerwonej nie wzrosło. Ponieważ przeciętny wyborca Partii Zielonych gardzi programem Partii Czerwonej, jego poparcie dla Partii Zielonych w kabinie wyborczej doprowadziło do przewrotnego rezultatu, jakim jest pomoc dla Partii Czerwonej w realizacji jej anty-środowiskowego programu. W Okręgu Pierwszym podczas Drugiej Wybory, kandydat Zielonych był tak zwanym kandydatem-spojlerem, który odciągnął wystarczająco dużo głosów od kandydata Niebieskich, aby zapewnić zwycięstwo Czerwonym.

Co ma zrobić wyborca Zielonych? Jednym z wyborów jest dalsze głosowanie na Zielonych z nadzieją, że Niebieska partia ulegnie samozniszczeniu, tak że Zieloni będą jedyną prawdziwą alternatywą dla Czerwonych. Coś takiego nie wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych od lat 50-tych XIX wieku, więc prawdopodobieństwo tego nie jest duże. Mimo to, niektórzy ludzie dokonują takiego wyboru dla zasady. Wielu innych, jednak, ma tendencję do pozostania w ramach Niebieskiej Partii i pracy nad uczynieniem jej bardziej przyjazną środowisku, co pozbawia Zielonych aktywistów i podcina charakterystyczny znak Zielonych wśród szerszego elektoratu.

Co by było gdyby?

Co by było, gdybyśmy wymagali od trzecich partii zebrania wystarczającej ilości podpisów w stanie raz, po czym mieliby zagwarantowany dostęp do kart wyborczych na zawsze, zamiast robić to w każdych wyborach? Oprócz tej zmiany, co by się stało, gdybyśmy przyjęli inne podejście do głosowania? Jednym z podejść mogłoby być głosowanie rankingowe (RCV), w którym wyborcy ustalają ranking wszystkich kandydatów – np. wolę Samanthę jako pierwszą, José jako drugiego, Billa jako trzeciego, a Kendrę jako czwartego. Głosy są następnie liczone w rundach. Kiedy RCV jest używane dla okręgów z jednym zwycięzcą, wygląda to następująco: Ktoś może zdobyć zdecydowaną większość głosów w pierwszej turze, i zostaje wybrany. Jeśli żaden kandydat nie zdobędzie zdecydowanej większości głosów w pierwszej turze, kandydat z najmniejszą liczbą głosów zostaje wyeliminowany, a wyborcy tego kandydata – którzy wybrali go jako pierwszego – otrzymują głosy przydzielone do drugiego wyboru. Proces ten trwa do momentu, gdy ktoś uzyska zdecydowaną większość głosów. RCV działałaby w podobny sposób w okręgach wyborczych, w których jest więcej niż jeden zwycięzca. (6) RCV może być łatwo połączone z okręgami wielomandatowymi, co może dać większej liczbie ludzi poczucie, że nie marnują swojego głosu.

  1. Christopher H. Achen i Larry M. Bartels, Democracy For Realists: Why Elections Do Not Produce Responsive Government. Princeton: Princeton University Press, 2016. Strona 19.
  2. Patrz Richard Winger, redaktor Ballot Access News, „The Importance of Ballot Access”, zarchiwizowane tutaj. Richard Winger, „Institutional Obstacles to a Multiparty System”, w Paul S. Herrnson i John C. Green, editors, Multiparty Politics in America. Lanham, MD: Rowman and Littlefield, 1997.
  3. Marcus Drometer i Johannes Rincke, „The Impact of Ballot Access Restrictions on Electoral Competition: Evidence from a Natural Experiment”, Public Choice. September 25, 2008. Pages 461-474.
  4. Barry C. Burden, „Ballot Regulations and Multiparty Politics in the States”, PS: Political Science and Politics. Październik, 2007. Strona 671.
  5. Stephen Ansolabehere i Alan Gerber, „The Effects of Filing Fees and Petition Requirements on U.S. House Elections”, Legislative Studies Quarterly. 21(2). May 2, 1996.
  6. Zobacz: Fairvote. Ranked Choice Voting Resource Center.

.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *