Żeglując przez ponad dwa miesiące przez 3,000 mil otwartego oceanu, 102 pasażerów statku Mayflower – w tym trzy kobiety w ciąży i ponad tuzin dzieci – było ściśniętych pod pokładem, w zatłoczonych, zimnych i wilgotnych warunkach, cierpiąc na paraliżującą chorobę morską i żyjąc na skromnych racjach żywnościowych składających się z herbatników, suszonego mięsa i piwa.
„Łódź toczyłaby się jak świnia”, mówi Conrad Humphreys, zawodowy żeglarz i kapitan odtworzonej podróży morskiej kapitana Williama Bligha. „Zapach i smród chorób i chorób na dole, a także lodowate zimno na pokładzie w żywiole, to byłoby dość nędzne.”
The Mayflower, podobnie jak inne XVII-wieczne statki handlowe, był statkiem towarowym zaprojektowanym do przewozu tarcicy, ryb i beczek francuskiego wina – nie pasażerów. 41 Pielgrzymów i 61 „obcych” (nieseparatystów, którzy przybyli jako wykwalifikowani rzemieślnicy i najemni służący), którzy weszli na pokład Mayflowera w 1620 roku, stanowiło niezwykły ładunek, a ich przeznaczenie było nie mniej obce. Kwadratowe olinowanie statku i wysokie, przypominające zamek przedziały były odpowiednie do krótkich rejsów wzdłuż europejskiego wybrzeża, ale nieporęczna konstrukcja Mayflowera stanowiła utrudnienie w żegludze pod silny zachodni wiatr północnego Atlantyku.
„Podróż byłaby boleśnie powolna, a przez wiele dni wiałoby raczej do tyłu niż do przodu” – mówi Humphreys.
CZYTAJ WIĘCEJ: Dlaczego Pielgrzymi przybyli do Ameryki?
Niewiarygodnie, jednak wszyscy pasażerowie Mayflowera, z wyjątkiem jednego, przetrwali wyczerpującą, 66-dniową podróż, a Pielgrzymi nawet z radością powitali przybycie noworodka w połowie podróży, chłopca o trafnym imieniu Oceanus. Radość i ulga pielgrzymów, gdy rankiem 9 listopada 1620 r. ujrzeli Cape Cod, zostały zapisane przez ich przywódcę Williama Bradforda w książce Of Plymouth Plantation.
„Będąc w ten sposób w dobrym porcie i bezpiecznie doprowadzeni do lądu, padli na kolana i błogosławili Boga niebios, który przywiódł ich przez rozległy i wściekły ocean i uwolnił ich od wszystkich niebezpieczeństw i nieszczęść” – napisał Bradford.
CZYTAJ WIĘCEJ: What’s the Difference Between Pilgrims and Puritans?
From Two Ships to One
Żmudna podróż Pielgrzymów do Nowego Świata technicznie rozpoczęła się 22 lipca 1620 roku, kiedy to duża grupa kolonistów wsiadła na statek o nazwie Speedwell w holenderskim mieście portowym Delfshaven. Stamtąd popłynęli do Southampton w Wielkiej Brytanii, gdzie spotkali się z resztą pasażerów oraz drugim statkiem – Mayflower. Oba statki wyruszyły z Southampton 6 sierpnia z nadzieją na szybką przeprawę do północnej Wirginii.
Jednak już kilka godzin po rozpoczęciu podróży Speedwell zaczął poważnie przeciekać i oba statki zostały zmuszone do zawinięcia do Dartmouth. Speedwell był w końcu gotowy do ponownego wypłynięcia 24 sierpnia, ale tym razem przepłynął tylko 300 mil, po czym znowu zaczął przeciekać. Sfrustrowani i wyczerpani Pielgrzymi zadokowali w Plymouth i podjęli trudną decyzję o porzuceniu Speedwella. Niektórzy z Pielgrzymów również zakończyli swoją podróż w Plymouth, ale reszta pasażerów i ładunku ze Speedwella została przeniesiona na przepełniony już Mayflower.
Tradycyjna relacja z podróży Mayflowera zaczyna się 6 września 1620 roku, w dniu, w którym wypłynął on z Plymouth, ale warto zauważyć, że w tym momencie Pielgrzymi żyli już na pokładzie statków od prawie półtora miesiąca.
Czytaj WIĘCEJ: Colonists at the First Thanksgiving Were Mostly Men Because the Women Had Perished
Life on the Gun Deck
Mayflower miał około 100 stóp długości od dziobu do rufy i zaledwie 24 stopy szerokości. Oprócz 102 pasażerów, Mayflower przewoził załogę składającą się z 37 ludzi – żeglarzy, kucharzy, cieśli, chirurgów i oficerów. Załoga mieściła się w małych kabinach nad głównym pokładem, podczas gdy Pielgrzymi zostali skazani na „pokład karabinowy” lub „międzypokładowy”, duszną, pozbawioną okien przestrzeń pomiędzy głównym pokładem a znajdującą się poniżej ładownią.
„Te niższe pokłady były bardzo ciasne, zimne i mokre, z niskimi sufitami o wysokości nie większej niż pięć stóp” – mówi Humphreys. „A dookoła ludzie dostają choroby morskiej. To naprawdę nie jest zbyt miłe miejsce.”
Pasażerowie dzielili pokład działowy z 30-stopową żaglówką zwaną „szalupą”, która była przechowywana pod pokładem do czasu ich przybycia do Nowego Świata. Pomiędzy masztami, pomieszczeniami magazynowymi i szalupą całkowita dostępna przestrzeń życiowa dla 102 osób mierzyła zaledwie 58 stóp na 24 stopy. Pasażerowie praktycznie spali jeden na drugim, a rodziny stawiały małe drewniane przegrody i wieszały zasłony, by zachować pozory prywatności.
„Załoga od czasu do czasu wypuszczała niektórych pasażerów na pokład, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, ale ogólnie rzecz biorąc, Pielgrzymi byli traktowani jak towar” – mówi Humphreys. „Załoga martwiła się, że ludzie zostaną wyrzuceni za burtę. Podróż była wystarczająco trudna dla doświadczonych żeglarzy, nie mówiąc już o takich nowicjuszach jak Pielgrzymi.”
READ MORE: How the Mayflower Compact Laid the Foundation for American Democracy
Biscuits and Beer
Mealtime na Mayflowerze przyniósł niewiele powodów do świętowania. Kucharzom zabrakło świeżej żywności już kilka dni po rozpoczęciu podróży i zamiast tego polegali na solonej wieprzowinie, suszonych rybach i innych konserwowanych mięsach. Ponieważ zwykły chleb zepsułby się zbyt szybko, podawali herbatniki hardtack, łamiące szczęki cegły zrobione z mąki, wody i soli.
„Napojem z wyboru na wielu z tych starych rejsów było piwo”, mówi Humphreys, wyjaśniając, że beczki ze słodką wodą miały tendencję do „psucia się” podczas długiego przechowywania. „Nawet małym dzieciom dawano do picia piwo”.
Substancjując na małych racjach solonego mięsa i piwa, Pielgrzymi byliby niedożywieni, odwodnieni, słabi i podatni na szkorbut. Kiedy Humphreys odtworzył 60-dniową przeprawę Bligha przez Południowy Pacyfik, on i jego załoga jedli tylko 18-wieczne racje żywnościowe – około 400 kalorii na osobę dziennie – a każdy człowiek stracił 25 procent wagi ciała.
Stormy Weather and the 'Great Iron Screw'
Krótki opis Bradforda w Of Plymouth Plantation o życiu na pokładzie Mayflowera jest jedyną zachowaną relacją z przeprawy, ale zawiera wystarczająco dużo wstrząsających szczegółów, by zrozumieć, jak blisko było katastrofy.
Po miesiącu względnie spokojnych mórz i bezproblemowej żeglugi, Mayflower napotkał pierwszą serię nieubłaganych sztormów na Północnym Atlantyku, które miotały statkiem przez wiele tygodni. Załoga kilkakrotnie była zmuszona opuścić żagle i pozwolić Mayflowerowi bezradnie kołysać się na ogromnych falach.
„Wielokrotnie napotykano na boczne wiatry i wiele zaciekłych sztormów, które wstrząsały statkiem, a jego górne części były bardzo nieszczelne” – pisał Bradford – „a jedna z belek na śródokręciu była wygięta i pęknięta, co sprawiało, że obawiano się, iż statek nie będzie w stanie odbyć podróży.”
Czy Bradford mówił o pękniętym maszcie, czy o innym rodzaju drewnianej belki, jest niejasne, ale uszkodzenia były na tyle poważne, że Pielgrzymi zwołali spotkanie z kapitanem, aby przedyskutować zawrócenie. Ale wtedy stało się coś niezwykłego.
„…Była tam wielka żelazna śruba, którą pasażerowie przywieźli z Holandii, a która podniosła belkę na swoje miejsce” – napisał Bradford, opisując przedmiot, który był albo śrubą prasy drukarskiej, albo dużym podnośnikiem do podnoszenia dachu domu. Tak czy inaczej, zadziałało, a Pielgrzymi „oddali się woli Boga i postanowili kontynuować”.
Nieoczekiwana kąpiel
Podczas jednej z tych brutalnych burz, kiedy Mayflower był zmuszony zwinąć żagle i „płynąć przez wiele dni”, jeden z pasażerów najwyraźniej zapragnął zaczerpnąć świeżego powietrza. Bradford napisał, że „lubieżny młodzieniec” o imieniu John Howland zawędrował na główny pokład i „z impetem wrzucił statek do morza”.
Jakimś cudem Howland był w stanie chwycić się fałów wiszących za burtą i utrzymać się przy życiu, „choć był kilka sążni pod wodą”, napisał Bradford. Pracując szybko, załoga przyciągnęła Howlanda na tyle blisko statku, by złapać go hakiem i wciągnąć z powrotem na pokład. Bradford z dumą donosił, że po krótkiej chorobie Howland nie tylko wyzdrowiał, ale „żył jeszcze wiele lat i stał się zyskownym członkiem zarówno kościoła, jak i pospólstwa”.”
Śmierć Williama Buttena, pierwsza z wielu
Bradford tylko przelotnie wspomina o jednej śmierci na pokładzie Mayflower. Młody chłopiec o imieniu William Butten, najemny sługa jednego z pielgrzymów, zachorował podczas podróży i zmarł zaledwie kilka dni przed dotarciem do Nowego Świata.
Zważywszy na niebezpieczeństwa podróży i trudne warunki panujące na pokładzie Mayflowera, cudem było, że tylko jedna osoba ze 102 zginęła podczas 66-dniowego rejsu. Niestety, losy Pielgrzymów zmieniły się na gorsze, gdy wylądowali na Cape Cod na początku listopada. Pasażerowie i załoga przez wiele miesięcy mieszkali na Mayflowerze, podczas gdy na wybrzeżu budowano stałe domy.
Z każdym mijającym tygodniem coraz więcej Pielgrzymów i ich „obcych” towarzyszy zapadało na gorzkie zimno i choroby. Do wiosny 1621 roku mniej więcej połowa pasażerów Mayflowera zmarła w nowym domu. Wśród nich był mały Oceanus. Dobra wiadomość: inne dziecko o imieniu Peregrine, pierwsze dziecko pielgrzymów urodzone w kolonii Plymouth, nie tylko przetrwało brutalną zimę, ale przeżyło ponad 80 lat.